Boże Narodzenie w Bullerbyn - Astrid Lindgren

Jakiś czas temu za pośrednictwem Facebooka przeprowadziłam sondę dotyczącą książek naszego dzieciństwa (można ją znaleźć TUTAJ). Prym w niej wiodły "Dzieci z Bullerbyn". Pamiętacie tę książkę? Ja słabo, ale moja siostra do dziś jest pod jej wielkim wrażeniem. Nic więc dziwnego, że w biblioteczce Średniego zaczęły się pojawiać kolejne tytuły obrazkowych lektur poświęconych wesołej gromadce. Mikołaj, wiedząc o wspólnym już zainteresowaniu mamy i syna, 6 grudnia w prezencie podarował im "Boże Narodzenie w Bullerbyn".

Przynosząc Średniemu paczkę i informując go, że po drodze spotkałam Mikołaja, ujrzałam jego zdziwione spojrzenie. Zaraz do tego pytającego wzroku doszedł tekst, że prezent od Świętego to on już dzisiaj dostał i - co ciekawe - nie bardzo chciał przyjąć kolejny :) Dobrze, że mam własne dzieci i wiem, jak to z ich doprawdy logicznym myśleniem bywa. Mimo oporów zostawiłam więc prezent, a następnego dnia dobiegły mnie wieści, że się spodobał i to nawet bardzo! Później, wraz z moją siostrą, książeczka trafiła kilkakrotnie do przedszkola, gdzie również została przez dzieci bardzo entuzjastycznie przyjęta. Ciekawa byłam, czy jest tak fajna, jak o niej mówiono i kiedy przeczytaliśmy wszystkie nasze świąteczne lektury, postanowiłam dokonać wymiany. Udało się, choć za "Boże Narodzenie w Bullerbyn" musieliśmy oddać naszą najlepszą świąteczną pozycję - "Opowiadania wigilijne". Warto było! Dzięki temu dowiedzieliśmy się, jak wyglądają zwyczaje świąteczne w Skandynawii, a może raczej jak wyglądały, bo tytuł ma już swoje lata - po raz pierwszy wydrukowany został w 1963 roku! Pomimo dostojnego już wieku, zdaje się nie starzeć. Prosty, ciepły i radosny tekst autorstwa Astrid Lindgren i utrzymane w podobnym stylu grafiki Ilon Wikland wciąż trafiają do dzieci. Starszy słuchał uważnie, a później razem dyskutowaliśmy o różnicach obyczajowych, a doszukaliśmy się ich całkiem sporo. Przyjemna i mądra to lektura, poszerzająca horyzonty, a przedstawiona w niej wesoła gromadka z Bullerbyn czyni ją przyjazną i bliską dzieciom. Nie dziwię się, że spodobała się i Średniemu, i Starszemu.

PS. Patrząc na okładkę "Bożego Narodzenia w Bullerbyn" mam wrażenie, że dzieciaki wyskoczyły właśnie z jakiegoś świeżego katalogu mody dziecięcej. Ha, mam nawet taką samą czapkę jak narratorka - leżała na stoisku dziecięcym i tak mi się spodobała, że ją sobie kupiłam :) Czytając książkę i oglądając tutejsze grafiki naprawdę trudno mi uwierzyć, że lektura ta ma już prawie 50 lat!

Komentarze

Popularne posty