Wiem i potrafię - Marcin Przewoźniak

Nadszedł nowy rok szkolny. Trudno nam się z tym pogodzić - może dlatego, że tegoroczne wakacje mocno oderwały nas od rzeczywistości. Pozostawiamy więc za sobą nie tylko wakacyjną labę, ale także wiele wyjątkowych miejsc. Nowo narodzoną podróżniczą pasję zamierzamy dalej rozwijać, dlatego prezenty w postaci wszelkiego rodzaju przewodników - po Polsce, Europie, świecie - będą w tym roku mile widziane. I o ile snute z ich pomocą plany na dłuższe i dalsze podróże będą musiały poczekać do wakacji (ach, ta szkoła!), to te krótsze - po Polsce - realizować możemy weekendowo.

Dziś, będąc na pograniczu roku szkolnego i wakacji, chciałabym polecić Wam dwie książki - "Jak podróżować... Wesołe wycieczki po Polsce." i "Lubię szkołę". Autorem obydwu jest znany i lubiany przez nas Marcin Prewoźniak. Pamiętacie "Poradnik małego patrioty", czy "Poradnik małego kibica piłki nożnej"? Prezentowane dzisiaj tytuły mają także charakter poradnikowy. 

Znacie Polskę? W dużej mierze na pewno. Ale i Was, dorosłych, może ona zaskoczyć. Wyruszcie więc w podróż po kraju razem z Waszymi dziećmi. Dokąd? Dzięki książce "Jak podróżować..." cel wyprawy możecie dopasować do Waszych zainteresowań, pasji, czy - programu nauczania (taka wycieczka na pewno ułatwi przyswojenie niejednego tematu). Cóż więc proponuje Pan Marcin? Może chcielibyście poznać zwierzęta, których w naszym kraju na wolności na pewno nie spotkacie, a jeśli nawet - to nie łatwo. Odwiedźcie rezerwaty i safari. Rzut okiem na mapkę. Międzyzdroje, Kadzidłowo, Świerkocin... - o każdym z tych miejsc możemy się trochę dowiedzieć. Jak do niego dotrzeć, co trzeba zobaczyć. Wolicie hodowle strusi, parki zoologiczne, czy stadniny koni? Proszę bardzo! Znajdzie się też coś dla miłośników wymarłych stworzeń (parki dinozaurów), stworzeń wyimaginowanych (Kraków ze słynnym Smokiem Wawelskim), czy jednych i drugich (zamki i inne miejsca słynące z duchów i upiorów). Moich chłopców najbardziej zainteresowały wyprawy po "kolejowych" miastach, zwiedzanie rycerskich siedzib i wojskowe trasy podziemne. A to jeszcze nie wszystko... Poza opisami ciekawych, wartych odwiedzenia miejsc, autor opracował także cenne porady dotyczące przygotowań do wyprawy i samej podróży, z których dowiadujemy się, w co najlepiej się zapakować, jak się ubrać, jaki prowiant zabrać, jak radzić sobie z nudą, jak postępować w czasie wyjazdu i co zrobić, gdy się zgubimy. Jednym zdaniem - to doskonały poradnik dla początkujących małych turystów.


Wiem i potrafię. Jak podróżować... Wesołe wycieczki po Polsce.
Wydawnictwo: Papilon
Autor: Marcin Przewoźniak
oprawa twarda
Format: 270 x 190
Strony: 48
Wiek: 6-9 lat
A gdy o turystyce mowa - ja sama chciałabym polecić Wam wyjątkowe miejsce. Karpaty odwiedzałam niejednokrotnie. Bieszczady, Beskidy, Tatry, ale na południowy-zachód Polski jakoś zawsze było mi nie po drodze. Na szczęście dobra baza wypadowa (czasem rodzina emigrująca z dala od domu ma swe zalety - choć zdecydowanie wolelibyśmy mieć ją bliżej siebie!) sprawiła, że już drugi rok z rzędu możemy cieszyć się urokami Dolnego Śląska i Sudetów.
Chłopcy pokochali Wrocław. Pomysł z krasnalami rozmieszczonymi w różnych częściach miasta okazał się trafiony. Dzięki nim wyprawy po atrakcjach turystycznych dzieciom nigdy się nie nudzą. Zwłaszcza, że krasnali przybywa jak grzybów po deszczu i nawet te same szlaki po roku chłopcy odkrywają na nowo. Dodatkowo, jeśli traficie do Wrocławia na początku września, możecie skorzystać z atrakcji Wrocławskiego Festiwalu Krasnoludków. W tym roku (2016) organizowany jest on w dniach 16-18 września. Dla miłośników nauki - tych większych i tych mniejszych - w zbliżonym terminie (w tym roku 16-21 września) organizowany jest także Dolnośląski Festiwal Nauki. W ubiegłym roku mieliśmy okazję gościć na jednym i drugim. Młodszy wolał krasnale, Starszy - naukę, a Wrocław zapewnił nam wówczas masę wrażeń (spotkania z krasnalami, teatrzyki, zabawy w plenerze, sztuczną krew - którą nastraszyłam nawet męża :D - i dania z robaków, po których - nie wiedzieć czemu - rodzina do wieczora odmawiała mi buziaków). Było zabawnie i ciekawie. Weekend należał do tych najbardziej udanych.

 

Po sobotnich wrażeniach w niedzielę uciekliśmy z miasta na łono natury. Co prawda, nim wyruszyliśmy, nastało już późne popołudnie, a nasz GPS kilkukrotnie gubił trasę, przez co jeździliśmy w koło, ale i bez tego na przejechanie trasy liczyć trzeba ok. 2,5 godz. Ostatecznie - po pokonaniu drogi "Stu Zakrętów" (wrażenia niezapomniane, ciarki na plecach i w ogóle) - koło 19:00 udało nam się dotrzeć do celu za jaki obraliśmy sobie Błędne Skały. To skalny labirynt, którego przejście zajmuje ok. 35 min., ze zwiedzaniem - godzinę. Przynajmniej tak twierdzą turystyczne strony internetowe. Niestety, nie było nam dane - ze względu na to, że jesienią dzień trwa krócej, trasa zamykana jest wcześniej. Na szczęście przemiła obsługa doradziła nam, że w okolicy mamy Szczeliniec Wielki - najwyższe wzniesienie Gór Stołowych (919 m n.p.m.) i - choć na sam szczyt raczej nie powinniśmy się już wybierać, to po trasie (wyruszając z Karłowa) mamy tarasy widokowe, z których będziemy mogli obejrzeć zachód słońca. Oj, cóż to była za przygoda! Dla chłopców - pierwsza górska wędrówka. Chłonęli wszystko wokół. Bałam się, czy podołają (nie w sensie ilości sił, lecz chęci), ale zupełnie niepotrzebnie. On byli po prostu zachwyceni! A i ja sama długo nie zapomnę widoku z tarasu. Góry oblane pomarańczą. Dechów bezdechy! Gdy słońce zniknęło za horyzontem mieliśmy jeszcze chwilę na zejście w dół (ok. 15 min.) nim nastał zmrok. Wrażenia niezapomniane. Serdecznie polecam!

 

W tym roku - z kolei - wybraliśmy się do Złotego Stoku. Podążyliśmy tam wprost z Warszawy, a właściwie spod Warszawy, więc znów w grę wchodziły godziny popołudniowo-wieczorne, a szkoda... tak, tak, nie wiedzieliśmy, że Złoty Stok poza Kopalnią Złota (o której zwiedzeniu moi chłopcy marzyli od dawna) jest także siedzibą Średniowiecznego Parku Techniki, a w okolicy kopalni skorzystać można z Escape Roomu oraz najdłuższych i najwyższych tyrolek w Europie. Warto tu więc wpaść na cały dzień, a nawet na dni dwa. Cudowna sprawa! I choć moi chłopcy podążyli jedynie korytarzami kopalnianymi, to i tak wyprawa bardzo im się spodobała. Rodzicom także. Co prawda tata chciał nam się zgubić w jednym z korytarzy, który wiódł podobno na czeską stronę i to wprost do baru, ale ostatecznie dał się namówić na pozostanie. Bo jak tu uciekać, gdy wokół tyle atrakcji. Przewodniczka co prawda teksty miała wyuczone na pamięć (przynajmniej takie odniosłam wrażenie), brakowało jej spontanu, ale ktoś, kto te teksty opracował - wiedział co robi. Nie brak w nich było poczucia humoru.

Co na nas czekało w kopalni? Podziemna trasa turystyczna to zwiedzanie Sztolni Gertruda (z "zabytkami" - mapy, górnicze przybory, minerały, i atrakcjami - tabliczki z pamiętającymi czasy socjalistyczne ostrzeżeniami, nakazami, komunikatami i informacjami m.in. "PKS Walim na żądanie", "Po robocie załóż majtki", czy specjalnie przygotowane "wystawki" - siedziba złotego gnoma, czy pracownia alchemiczna). Poza tym czeka na nas Chodnik Śmierci (nie zdradzę cóż to takiego - to po prostu trzeba przeżyć), jedyny w Polsce podziemny wodospad w Sztolni Czarnej oraz podziemna kolejka. Dodatkowo skorzystać można ze spływu łodzią po zalanej części Sztolni Gertruda, ale to atrakcja dla dzieci powyżej 8 roku życia, więc nie dane nam było. Cóż, kolejny argument za tym, żeby tu wrócić. Nie skorzystaliśmy nawet z połowy atrakcji jakie oferuje Złoty Stok, a i tak wyszliśmy zauroczeni. Wszyscy! I choć tego lata zwiedziliśmy dużą część Europy, obaj chłopcy w swoim TOP 3 wymienili Kopalnię. Ja także wysoko ją oceniam (choć nie pozostaję - jak oni - nieczuła na takie zabytki jak choćby Katedra Notre-Dame w Strasburgu). Jak to mówią - cudze chwalicie, swego nie znacie. Poznawać więc będziemy dalej, eksplorując Dolny Śląsk i Sudety w poszukiwaniu kolejnych niezwykłych atrakcji. Może kiedyś znajdziemy złoty pociąg. ;) Wam także polecamy taki aktywny, rodzinny wypoczynek. To okazja do integracji i edukacji zarazem.

 
 
 
 
 

A wracając do tego, co teraz. Tak, tak, z bólem rozpoczęliśmy rok szkolny. Starszy trzecią klasę, Młodszy i Średni - drugą. I choć nie jest to nasz debiut, z przyjemnością sięgnęliśmy po książkę "Lubię szkołę". Co prawda najwięcej oferuje ona "pierwszakom", ale garściami czerpać z niej mogą nawet 3-klasiści. To doskonała okazja nie tylko do tego, by wdrożyć dziecko w szkolne realia (a początki bywają ciężkie - choć częściej dla rodziców ;)), ale także porozmawiać o tym, co dzieje się w szkole (wycieczki, urodziny, zajęcia świetlicowe, psikusy), poznać typy osobowości kolegów i koleżanek z klasy, ich przezwiska, oswoić dziecięcą nieśmiałość, poruszyć problem "zaczepnych" starszaków i rówieśników, czy nauczyć się pierwszej pomocy. To takie podstawowe szkolne "know how", które przerabiane wspólnie z rodzicem jest doskonałą okazją do zacieśnienia więzi na linii rodzic-dziecko. Dlatego gorąco polecam Wam tę pozycję. Ja lubię "po-szkolne" pogawędki, a teraz przynajmniej wiem o co pytać, gdzie znaleźć punkt zaczepny do rozmowy, bo po standardowym "Jak minął dzień?" naprawdę niewiele można się dowiedzieć. Warto więc wyjść dziecku naprzeciw...

A korzystając z okazji - życzę Wam przyjemnego roku szkolnego! Coby minął szybko i bezboleśnie :)




Wiem i potrafię. 
Lubię szkołę.
Wydawnictwo: Papilon
Autor: Marcin Przewoźniak
oprawa twarda
Format: 270 x 190
Strony: 48
Wiek: 6-9 lat
 
 
 

Komentarze

Popularne posty