Rysunkowa podróż po Ameryce Południowej - Barbara Grzegorzewska


Marzenia są po to, by je realizować. Mój mąż już jako dziecko podróżował po Europie. Odkąd pamiętam z sentymentem opowiadał mi o niezwykłych miejscach, jakie mijał po drodze. Dopiero, gdy na świecie pojawiły się nasze dzieci, stwierdziliśmy, że chcielibyśmy im pokazać jak najwięcej. Niestety, do naszych pierwszych wypraw zabraliśmy się ze złej strony. Tak, wycieczki zorganizowane z leżeniem na plaży, to nie było to, co tygryski. Po dwóch, czy trzech takich wyjazdach odpuściliśmy. Postawiliśmy na polski survival. Morze, namiot, wolna przestrzeń, zmienna pogoda, kostium kąpielowy i kalosze. Tak "odpoczywaliśmy" przez kilka lat. Dzieci były zachwycone, rodzice zaś przysposabiali się do "życia w drodze", czekając tylko na właściwy moment. Wiedzieliśmy, że w końcu nadejdzie. Dziś bardziej, lub mniej konsekwentnie realizujemy nasze podróżnicze plany. O swoich wyprawach piszemy na blogu Drogi donikąd (zapraszamy do lektury oraz polubienia naszego profilu na FB i Instagramie). Nieregularnie, bo... więcej się dzieje, niż jesteśmy w stanie spisać. Stale śledzimy jednak inne, inspirujące miejsca w sieci. To dzięki nim, zrobiliśmy pierwszy krok. A ponieważ Czytajki to blog poświęcony książkom, dziś mam dla Was podróżniczo-blogową pozycję książkową. Pozwólcie zabrać się w "Rysunkową podróż po Ameryce Południowej", na którą zaprasza nas Barbara Grzegorzewska.

To nie książka dla dzieci, lecz lektura, która może odmienić i ich, i nasze życie. Raz na zawsze! Pozycja, która inspiruje. Udowadnia, że gdy się chce, można naprawdę wiele. Czytałam ją z pełnym zachwytem dla państwa Grzegorzewskich, bo - jako matka dwójki dzieci - wiem, jak niełatwo jest się czasem zorganizować z maluchami. A tu - 4-latek, 2 -latek, nowo narodzone dziecię i... podróż na drugi kraniec świata. Nie lada wyzwanie. Zwłaszcza w obliczu utraty pracy. Najważniejsze są jednak chęci! Bez tego - ani rusz! 

Czytając tę książkę... żałowałam! Tak, po stokroć żałowałam, że nie dałam dzieciom szansy wcześniej. Że czekałam tak długo, aż dorosną, będą gotowe, coś zapamiętają... Tyle dni, tygodni, miesięcy, tyle miejsc przeleciało nam między palcami. Z każdą chwilą chłopcy stają się starsi. Wkrótce będą woleli samodzielne wyprawy. Ile jeszcze zdołam im pokazać? 

Jest jednak coś, z czego bardzo się cieszę. Moje dzieci złapały bakcyla podróży. Chęć poznawania świata. Jeszcze zimą słyszałam od Starszego, że... on nie jedzie! Bo tam zimno, ba, lodowato nawet. Że woli zostać z ciocią, albo babcią. I choć droga była długa, czasem męcząca, już pierwszego dnia wieczorem - po 9 godzinach w trasie i nocnym spacerze po Rydze - orzekł, że... cieszy się z tej naszej wspólnej wyprawy. A dodam, że był to najtrudniejszy i najmniej ciekawy - z dziecięcego punktu widzenia - etap naszej ówczesnej podróży (pisałam o tym TUTAJ). Dziś Starszy już nawet nie próbuje się wykręcać. Życie w drodze uzależnia.

Czytając książkę Basi, doskonale rozumiałam to, o czym pisała. Chociaż rodzina Grzegorzewskich wybrała się duuużo dalej niż my kiedykolwiek, życie podróżnika przebiega w podobnym rytmie. Człowiek zachwyca się miejscami, chłonie ciekawostki, poznaje ludzi, staje się bardziej opanowany, spokojny, delektuje się każdą chwilą, dostrzega rzeczy, których na co dzień nie widzi, ma więcej luzu i spontaniczności, chłonie życie pełną piersią. Ta nić porozumienia między mną, a autorką zrodziła się już po przeczytaniu znajdujących się na wstępie podziękowań: "dla mojej mamy, że milczała." Tak, Basiu, wiem, co masz na myśli. Życie w drodze jest przecież... bardzo niebezpieczne! Nie tylko na drugim krańcu świata, ale nawet w Europie. Za to życie podróżnika jest... zaraźliwe! Tak, moja - często sceptycznie podchodząca do naszych wypraw - mama wspominała coś ostatnio, że chętnie by się przyłączyła do naszej kolejnej podróży. Czytając tę książkę, zarazić możecie się i Wy. Przy okazji także pośmiać i wzruszyć.

Lektura podzielona została na 3 części. Pierwsza - "Tak daleko z dziećmi" - opisuje początki wyprawy, a ta w rzeczywistości zaczęła się nieco wcześniej. Były przecież plany, marzenia, chęci, wątpliwości i... oczywiście, pakowanie. W części drugiej poznajemy "Historie malowane w kamperze". To wspomnienia z podróży - opisy miejsc, ludzi, zdarzeń, którym towarzyszą zabawne malowidła. Autorka tworzyła je na bieżąco, dokumentując nimi warte zapamiętania chwile. Czasem bardzo życiowe. Wreszcie, część trzecia - "Jak podróżować egzotycznie z dziećmi". To rozdział z praktycznymi radami dotyczącymi planowania, pakowania, przelotu, czy zakwaterowania.

Myślę, że warto sięgnąć po tę książkę. Przekonać się, że można inaczej. Przy tym "inaczej", nie musi oznaczać zaraz wielkiej podróży w daleki świat. Czasem do rozpoczęcia życiowej przygody wystarczy nosidło i spacer, który pozwoli odkryć własną okolicę. Jej historyczne tajemnice, ciekawe miejsca, malownicze trasy. Trzeba tylko chcieć!

Rysunkowa podróż po Ameryce Południowej
Wydawnictwo: Kolumb
Tekst i ilustracje: Barbara Grzegorzewska
oprawa miękka
Strony: 48
Wiek: dla dorosłych

 
 
 
 
 

Komentarze

  1. Ever wanted to get free Facebook Followers & Likes?
    Did you know you can get these AUTOMATICALLY & TOTALLY FOR FREE by getting an account on Like 4 Like?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)

Popularne posty