Chatka 2-latka, Chatka 3-latka - Elżbieta Lekan, Joanna Myjak
Moja praca z Młodszym nad książeczkami edukacyjnymi zaczęła się jakieś pół roku temu. Zimą - gdy mój 2-latek żądny był wiedzy, a ta znajdująca się wokół niego, na wyciągnięcie dłoni już mu nie wystarczała - sięgnęliśmy po pierwszą. Z "klólickiem", który tak mu się spodobał, że ciężko nam było się z nim rozstać.
"Klólicka" znaleźliśmy pewnego dnia na sklepowej półce. Zdobił przednią część teczki zatytułowanej "Chatka 2-latka. Zabawy edukacyjne". To jego wybrał Młodszy spośród wielu innych. To on przywędrował z nami do domu i na długo z nami zamieszkał. Nie, nie myślcie sobie, że rozwiązywanie zadań szło mojemu synowi opornie. Nic z tych rzeczy. Książeczki znajdujące się wewnątrz teczki, a szczególnie jedna (wiadomo, że ta z "klólickiem"), tak mu się spodobały, że chciał powracać do nich codziennie. Nawet wówczas, gdy wszystkie zadania były już rozwiązane, a na dziecięcym stoliku leżał już stosik innych edukacyjnych pozycji.
Wiem, że to zapewne efekt nowości. Pierwsza "taka" książka w jego życiu. Nic dziwnego, że trudno mu było się z nią rozstać, choć muszę przyznać, że "Chatkę..." polubiłam i ja sama. Może dlatego, że na książeczkach Elżbiety Lekan wyrastał już mój starszy syn i zawsze nam się na nich dobrze pracowało. W "Chatce..." ukrytej w "Chatce..." (w teczce, poza nią, były jeszcze dwie inne pozycje - zbliżony do niej "Uniwersytet 2-latka" oraz "Na wiejskim podwórku" z serii "Historyjki z nalepkami") znalazło się 16 zadań. Ich zaletą jest różnorodność. Jedne wymagają koncentracji uwagi, inne ćwiczą dłoń, jeszcze inne odwołują się do świata dźwięków. Każda strona składa się z polecenia (czyta rodzic), części obrazkowej (tu najczęściej zadanie wykonujemy, choć są takie, które poza książkę wykraczają), podsumowania dla rodziców (informacja o tym, jakie umiejętności danym ćwiczeniem osiągnęliśmy i ile dziecko powinno w tym wieku umieć) oraz miejsc na naklejki-nagrody. Osobiście, jako mamie, najbardziej podoba mi się to podsumowanie. Pozwala mi ono zorientować się na jakim poziomie jest Młodszy i co warto z nim jeszcze poćwiczyć. Nie dziwcie się zatem, że kiedy syn mój już trochę podrósł i zaczął sobie dobrze radzić z zadaniami na poziomie 2-latka, chętnie do książki powróciłam. Tym razem w wersji 3-latkowej oczywiście, której nie patronuje (a może bardziej - nie okładkuje) już "klólicek", lecz "wiewiólka". Schemat konstrukcji książki jest identyczny, tyle, że pojawiają się już trudniejsze zadania: rysujemy po śladzie, powtarzamy ruchy, orientujemy się w czasie i przestrzeni, szukamy podobieństw i różnic. Jest kolorowo i ciekawie. Tak ciekawie, że Młodszy "połknął" książeczkę na dwa podejścia i poczuł niedosyt. Choć rozwiązana, wciąż o nią woła - podobnie jak pół roku temu o "klólicka". Czy potrzebna lepsza rekomendacja?
Zachęcona wpisem na blogu zakupiłam "Chatkę" dla mojego niespełna 2 latka i to był strzał w dziesiątkę. Staś bawił się świetnie rozwiązując zadania.
OdpowiedzUsuńMama Staśka
trafiłam na książeczki z tej serii po raz pierwszy chyba w zeszłym roku nad morzem. Wtedy królowały naklejki bo Alicja miała dopiero 20 miesięcy. W tym roku zakupiłysny już teczkę 3-latka,bardzo fajna. Ale widzę że teraz mamy prawdziwy wysyp tego typu książeczek dla maluchów,bardzo fajnie,świetny sposób żeby zająć czymś dzieciaczka starszaczka podczas gdy młodsze rodzeństwo daje się że znaki...
OdpowiedzUsuń