Diego. Kot Krzysztofa Kolumba. - Andrzej Urbańczyk
O tym, że Andrzej
Urbańczyk jest miłośnikiem kotów wspominałam Wam już przy
okazji recenzji „Feliksa. Kota astronauty.” Tym razem autor na
tapetę wziął sobie innego znanego - a może wcale nieznanego, lecz
wymyślonego - kota. To Diego – zwierz zaadoptowany przez samego
Krzysztofa Kolumba. Nie dziwi koci wątek, nie dziwi morska tematyka.
Tak, tak, bo o tym, że Andrzej Urbańczyk jest przede wszystkim
żeglarzem także wspominałam Wam już wcześniej.
Bardzo lubię książki
Urbańczyka, a że mój gust często idzie w zgodzie z tym, jakim
kieruje się mój syn i jemu także książka się spodobała.
Opowiada ona dzieje kota zamieszkującego w karczmie pod papugami, do
którego docierają marynarskie historie z różnych zakątków
świata. Dociera do niego także wieść o niezwykłej wyprawie,
jakiej podjąć ma się śmiałek zwany Krzysztofem Kolumbem. Ten,
który wyprosił na hiszpańskim dworze sfinansowania swej eskapady.
Ten, który wypłynąć ma z portu znajdującego się w tym samym
mieście, co kocia karczma. Czyż to nie znakomita okazja do
przeżycia niezwykłej przygody? Zwłaszcza, że podówczas niemal
każdy statek potrzebował kociej ochrony. Tak, tak, gdyby nie koty,
całe zapasy żywności mogłyby zjeść myszy i szczury. Nic
dziwnego, że Kolumb wita niezapowiedzianego dodatkowego członka
załogi z sympatią. Odtąd kocisko stanie się świadkiem i
kronikarzem pokładowych wydarzeń. Więcej nie zdradzę, bo książkę
warto przeczytać samodzielnie. To ciekawa historia oparta na
rzeczywistych wydarzeniach. Dzięki niej młody czytelnik przenosi
się w czasie, poznaje panujące wówczas zwyczaje, postrzeganie
świata, historię. Dowiaduje się też, jak wyglądało życie na
pokładzie, a to – wierzcie mi – nie było łatwe. Żegluga bez
nowoczesnych sprzętów, w nieznane – być może na kraniec świata,
z topniejącymi zapasami żywności i buntem na pokładzie. Autor z
wolna snuje niezwykle ciekawą historię, a przy tym przemyca sporą
dawkę pożytecznej wiedzy. Pobudza też dziecięcą wyobraźnię.
Temu ostatniemu sprzyjają malownicze ilustracje Artura
Gołębiowskiego. Rozmazane, niewyraźne, czasem przerysowane i pełne
fantazji. Takie trochę niedzisiejsze, a jednak przykuwające uwagę,
niczym sama książka. Początkowo byłam niechętna książce
właśnie ze względu na grafikę (tak, wiem, nie ocenia się książki
po okładce, a jednak gdzieś głęboko to jeszcze we mnie tkwi). Po
lekturze dostrzegam, jak harmonijną tworzy ona całość z tekstem.
Podziwiam ilustratora, że tak dobrze potrafił wczuć się w klimat
opowieści – historii z pogranicza prawdziwego świata i bajki.
Diego. Kot Krzysztofa Kolumba.
Wydawnictwo: Dookoła Świata
Tekst: Andrzej Urbańczyk
Tekst: Andrzej Urbańczyk
Ilustracje: Artur Gołębiowski
Oprawa twarda
Format: 200x200
Stron: 72
Wiek: 7+
Komentarze
Prześlij komentarz
Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)