Ronaldo vs Messi
Jeżeli zapytacie mnie, które z wydawnictw najbardziej przyczynia się do rozwoju czytelnictwa wśród dzieci - bez dwóch zdań wskażę na Egmont. Oczywiście bardzo sobie cenię książki i innych wydawnictw. Na Zakamarkach - dla przykładu - od małego chowały się moje dzieci (ha, Zakamarki po dziś mają osobną półkę w naszym domu). O ile jednak to czytanie za młodu, rzekłabym wręcz, "od kołyski" jest bardzo, bardzo ważne, bo przyzwyczaja dziecko do obcowania z książką, zaczyna kształtować jego gust, tworzy bliższą więź w relacjach dziecko-rodzic, to czasem nie wystarcza. Jako mama 7-latka coś o tym wiem.
Starszego
nie bardzo ciągnęło do samodzielnego czytania. Co tu dużo mówić, Mama
czytała, było wygodnie. To dziecięce lenistwo trwałoby dłużej, gdyby nie
seria "Czytam sobie", o której niejednokrotnie Wam już pisałam. Tak, to
był zdecydowanie strzał w dziesiątkę. Czas pokaże, ale myślę, że śmiało
można posłużyć się porównaniem do serii "Poczytaj mi, mamo", którą my
dorośli pamiętamy ze swego dzieciństwa - zarówno pod względem formy
wydania (pojedyncze tomiki), różnorodności tytułów, znakomitości nazwisk
(pisarskich i ilustratorskich), jak i samej popularności wśród
odbiorców. Rodzice chętnie sięgają po te książki - proponując je także,
jako prezent przy okazji szkolnych uroczystości (pasowanie na ucznia,
klasowe konkursy, zakończenie roku). A dzieci czytają. Bo ciekawie
zilustrowane, bo dopasowane do ich możliwości, bo różnorodne tematycznie
(każdy znajdzie tu coś dla siebie!), bo zabawne. Nie do wszystkich
jednak one dotrą, trafią. Są domy, gdzie mało się czyta, czy takie,
gdzie zainteresowania dzieci podążają w innych kierunkach np. gier
komputerowych czy filmów. Jak przekonać takie maluchy do tego, że warto
sięgnąć po książkę? Trafiając w ich upodobania! Dlatego w ofercie
Egmontu znaleźć można także tytuły bardziej mainstreamowe - jak
wszelkiego rodzaju poradniki Minecraft. Tak, tak, nawet nam nie udało
się od nich uwolnić (chłopcy, korzystając z wczorajszych promocji,
złożyli właśnie zamówienie). Zgadzam się na to trochę dlatego, by - tak
przekornie - odciągnąć ich uwagę od komputera. Jeśli coś takiego leży w
polu ich zainteresowań, wolę, gdy o tym czytają, niż w to grają. I o ile
dla nas to tylko jedna z wielu pozycji, wiem, że część dzieci
rozpoczyna swoją przygodę z czytaniem właśnie tutaj. Jak to mówią -
lepszy rydz, niż nic, a taka pierwsza przygoda z książką w połączeniu z
dziecięcą pasją ma większe szanse na to, że nie będzie ostatnią.
Wspominając o pasjach - jako mama chłopców - nie mogę przejść obojętnie
obok książek Ivette Żółtowskiej-Darskiej. Nawet mnie - kibica Realu -
premiera jej pierwszego tytułu poniekąd ucieszyła (na tyle, na ile może
się cieszyć kibic Realu z publikacji poświęconej piłkarzowi Barcy).
Dlaczego? Bo takiej publikacji na rynku księgarskim zdecydowanie
brakowało. Takiej, czyli odnoszącej się do jednej z największych
chłopięcych pasji - piłki nożnej. Odsuwa ona chłopców od telewizorów,
komputerów i konsol. Kusi postacią realnego bohatera - dla jednych
znanego z telewizji, dla innych z kolekcjonerskich kart. Ale znanego,
dobrze znanego. Yvette znakomicie wykorzystuje tę sławę do tego, by
przemycić ogrom wartościowych treści. To nie sucha biografia, ale
pięknie wydana książka z ogromem kolorowych ilustracji o różnym
charakterze - piłkarze, stadiony, ludzie, emocje, interesujące rzeczy i
miejsca. Z ciekawostkami dotyczącymi państw, miast, historii, klubów,
nagród... To wielkie kompendium wiedzy. W dodatku lekko przyswajalnej.
Po pierwsze, dlatego, że wszystkie te ciekawostki poniekąd odnoszą się
do naszej ulubionej postaci, a przecież chcemy wiedzieć o niej wszystko.
Po drugie, trzecie i czwarte, dlatego, że są krótkie, okraszone
zdjęciami i podane w zrozumiały dla dzieci sposób. Dopiero po takich
kolorowych wstępach poprzedzających każdy nowy etap życia piłkarskiej
gwiazdy, Ivette przechodzi do samej biografii. Ma ona postać krótkich
rozdziałów, napisanych dość dużą czcionką na białym tle. Doskonała to
forma dla młodych, niewprawnych jeszcze czytelników. Samodzielnie
poznawać mogą dzieciństwo, młodość oraz czasy dorosłej kariery piłkarza.
W swych opowiadaniach autorka fascynuje i wzrusza. Pokazuje, czym jest
pasja, oddanie, poświęcenie, przyjaźń. To książka, która niesie więcej
pozytywnych przekazów niż większość bajek, czy fikcyjnych opowiadań. To
książka, która jest bardziej od nich przekonująca, bo prawdziwa.
Przeczytałam
dzieciom Messiego. Tak, ja fanka Realu, zrobiłam to! Po pierwsze,
dlatego, że to książka naprawdę godna uwagi. Po drugie, gdyż nie chcę
ich ograniczać wyłącznie do szerokości własnego świata. Chcę by budowali
własne, dokonując swoich prywatnych wyborów. Nie ukrywam jednak, że
bardziej ucieszyła mnie tegoroczna premiera poświęcona Ronaldo. To
kolejna porcja ciekawostek, kolejna niezwykła biografia i kolejna okazja
do niesienia pozytywnych wzorców. A do tego ukochany klub w tle. Syn
zaraz po tym, jak trafiła do nas do domu, zapakował ją w plecak. Poszedł
pokazać ją kolegom. To dowód na to, że książka może być atrakcją równą
niejednej zabawce, czy ukochanemu albumowi z kolekcjonerskimi kartami.
Polecam - dla siebie, i na prezent. To lepsze niż niejeden
popularno-naukowy album, który u większości i tak zalegnie w kącie.
.
.
Messi. Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem.
Wydawnictwo: Egmont
Autor: Yvette Żółtowska-Darska
Ilustracje: Joanna Rusinek
oprawa miękka, lekko usztywniana
Format: 175 x 245
Strony: 192
Wiek: 6+
Ronaldo. Chłopiec, który wiedział, czego chce.
Wydawnictwo: Egmont
Autor: Yvette Żółtowska-Darska
Ilustracje: Joanna Rusinek
oprawa miękka, lekko usztywniana
Format: 175 x 245
Strony: 208
Wiek: 6+
Mój syn (7,5-latek) także nie przepada za samodzielnym czytaniem. Nie lubi się wysilać. Po co ma czytać sam skoro mogą to zrobić rodzice. Na Wielkanoc dostał książkę Poradnik małego kibica piłki nożnej, na Dzień Dziecka książkę o Messim (tą samą o której piszesz) i stało się. Zaczął sam czytać i wcale go nie zmuszamy. Sam chce. Suuuuper. Temat ma znaczenie, ma ogromne znaczenia. A książka naprawdę fajna.
OdpowiedzUsuń( wieczorgier.blogspot.com )