Spirit Animals
Jak świat długi i szeroki zło na nim istniało, istnieje i istnieć
będzie. Nie dziwi zatem, że stawiane w opozycji do dobra stanowiło
inspirację literacką już tysiące lat temu. Ot, weźmy choćby Biblię, czy
inne święte księgi. Nie dziwi także, że dziś zestawienie tych
przeciwieństw wciąż nie traci na popularności. Współczesna literatura na
wiele różnych sposobów pokazuje bezpośredni pojedynek dwóch skrajnych
sił. Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy - "Władca pierścieni"
(tytuł ma już swoje lata - mówiąc o nim współczesny odnoszę się czasowo
do wspomnianej wcześniej Biblii). Tak, w literaturze fantastycznej takie
starcia są na porządku dziennym. Dotyczy to także tej jej części, która
kierowana jest do dzieci. Przywołać wystarczy popularnego Harry'ego
Pottera, czy - starsze nieco - "Opowieści z Narnii". Motyw ten
odnajdziemy także sięgając po książki z nowej serii "Spirit Animals".
"Zwierzoduchy"
- tłumacząc tytuł na język polski - to niezwykły projekt wydawniczy. W
całości składa się on z 7 tomów, ale... każdy z nich napisał inny autor
(tudzież autorzy, bo zdarza się, że tytuł pisany jest w duecie). Nie są
to przypadkowe osoby, ale takie, których nazwiska uznawane są za
poczytne. Serię rozpoczyna Brandon Mull - znany już i polskim
czytelnikom, zwłaszcza nastoletnim. To autor bestsellerowej serii
"Baśniobór" oraz dwutomowej "Wojny cukierkowej". Jego zadaniem było
stworzenie realiów dla fikcyjnego świata, w którym rozegra się akcja
książek. Za nim podąża Maggie Stiefvater, która zasłynęła współczesną
opowieścią o wilkołakach - kierowaną do starszych czytelników -
zamkniętą w 3 tomach: "Drżenie"/"Niepokój"/"Ukojenie". Trzecią część
stworzył pisarski zespół: Garth Nix - australijski pisarz fantasy,
tworzący głównie dla dzieci i młodzieży, oraz Sean Williams - będący
numerem 1 na liście najpopularniejszych pisarzy wg "New York Timesa".
Panowie napisali już razem serię zatytułowaną "Troubletwisters" - nie
przetłumaczoną jeszcze na nasz rodzimy język. Stworzony przez nich tom
"Spirit Animals. Więzy krwi." na polskim rynku jest na razie ostatnim.
Czwarta część jest bowiem dopiero w przygotowaniu. Zapowiedź zdradza nam
jednak nazwisko autora. Tym razem będzie to Shannon Hale - ta od
baśniowych konkurentek lalki Barbie (Ever After High), a za nią pojawią
się także Tui T. Sutherland, Eliot Schrefer oraz Marie Lu.
Nie
wybiegajmy jednak za bardzo w przyszłość. Wróćmy raczej do początku. W
pierwszym tomie Brandon Mull słowem maluje świat, który jest nam
poniekąd znany. Książkowa Erdas przypomina Ziemię - z jej rozłożeniem
kontynentów oraz przyrodniczymi cechami charakterystycznymi dla tychże.
Autor bawi się przy tym nazwami: Europa to Eura, Azja - Zhong, Ameryka -
Amaya, a Afryka - Nilo. W tak podzielony świat - z usuniętym z map,
choć istniejącym lądem Stetriol, czyli Australią, autor wpisuje 4 główne
postacie oraz szereg innych, pomniejszych. Bohaterami pierwszego planu
są 11-letnie dzieci, którym podczas ceremonii Nektaru udaje się przyzwać
Wymarłe Bestie. I tu słów kilka w ramach wyjaśnienia. Po pierwsze -
czym jest owa ceremonia? To rytuał, który przechodzą dzieci wkraczające w
wiek nastoletni, by przekonać się, czy stworzą więź ze zwierzoduchem -
stworzeniem, które nie tylko nad nimi czuwa, ale także pozwala im
zwiększać swe siły. Wielkie Bestie to najpotężniejsze ze zwierzoduchów.
Cztery z nich stanęły niegdyś w obronie świata zagrożonego przez mroczną
potęgę w postaci niejakiego Pożeracza. Zginęły, ale ich śmierć nie była
nadaremna. Teraz powracają, by ponownie bronić Erdas przed złem.
Dokonanie tego nie będzie łatwe. Dzieci muszą nawiązać dobre relacje ze
zwierzętami i połączyć razem swe siły, a czas ucieka... pierwsze
wyzwanie nie będzie czekać. Trzeba stawić mu czoła. Razem lub osobno, w
zgodzie lub w złości...
Wszystkie trzy tomy pochłonęłam
błyskawicznie. Z jednej strony to zasługa tego, że lubię fantastykę, z
drugiej - cóż, trzeba przyznać, że wybór autorów okazał się trafiony.
Książki napisane są w sposób lekki, choć trzymający w napięciu.
Bestsellerowi twórcy wiedzą, jak wodzić czytelnika za nos - by wzbudzić
jego ciekawość. Nie skupiają się jednak na samej przygodzie. Dbają o to,
by stworzyć wiarygodne postacie - takie z krwi i kości - z wadami i
zaletami, ze słabościami, które ciążą im, pomimo uzyskania niezwykłych
mocy. Dzieci muszą szybko dorosnąć. Czasem wydają się nad wyraz dojrzałe
i poważne, jak na swój wiek (w szczególności Meilin), ale nie
zapominajmy, że zmusza je do tego zastana rzeczywistość - nieuchronność
wojny i wizja zagłady dotychczasowego świata. Mimo tej dojrzałości
bohaterowie nie są nudni - ewoluują, zmieniają się, a relacje między
nimi - cóż, czasem skrzą, a czasem - wręcz przeciwnie. Dzięki nim
czytelnik nie żyje samą akcją, przedstawionymi wydarzeniami, ale także -
towarzyszącymi im emocjami. Również dlatego książki te tak dobrze się
czyta. I choć każdy autor charakteryzuje się innym piórem, to - muszę
przyznać - tomy jak dotychczas tworzą bardzo zgraną całość, a tego - nie
ukrywam - najbardziej się obawiałam przystępując do lektury. Teraz z
niecierpliwością czekam na część czwartą. Co tu dużo mówić (tudzież
pisać), po prostu mnie wciągnęło. Jestem przekonana, że opowieść zainteresuje także i młodszych (10+) czytelników - w końcu do nich jest kierowana. Za oceanem seria już urosła
do rangi bestsellera.
Seria: "Spirit Animals"
Wydawnictwo: Wilga - Grupa Wydawnicza Foksal
Autor: wydanie zbiorowe
Oprawa twarda
Format: 130 x 205
Liczba stron: kilkaset - różna w zależności od tomu
Wiek: 10+
Komentarze
Prześlij komentarz
Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)