Skąd się wzięły małpy w internecie? - Artur Janicki
Większość książek wydawnictwa Widnokrąg ma to do siebie, że z miłą chęcią widziałabym je jako lektury uzupełniające - znaczy obowiązkowe, ale poszerzające podstawową wiedzę podręcznikową. Z cudowną lekkością (mniejszą, lub większą w zależności od tytułu) i polotem, opisują one tematy, które szkoła potrafi zabić nudą. Weźmy choćby "Narodziny liter" czy "Pocztę", ale także komiks "88/89", serię "Apetyt na..." oraz - oswajające dzieci z problemami społecznymi - "Emigrację" i "Czarną książkę kolorów". Teraz - do tych już znanych - doszedł tytuł nowy, który osobiście wyniosłabym do rangi szkolnego podręcznika. Nie, nie dlatego, że bije od niego nudą, przez co pasowałby do reszty edukacyjnych tytułów. Jest wręcz przeciwnie!!!
Nasze
dzieci od najmłodszych lat stykają się z komputerami. Jeszcze nie
potrafią dobrze mówić, a już oglądają udostępnione w sieci bajki, czy
poruszają paluszkiem po ekranie rodzicielskiego tabletu. Możemy to
potępiać, krytykować - niemniej pozostaje to już przypadłością naszych
czasów. Nawet jeśli swoje dzieci trzymamy pod ochronką, ostatecznie
proces oswajania ich z wirtualnym światem przebiega podobnie - poprzez
praktykę. Nawet w szkole, gdzie w pierwszych latach nauki często
rezygnuje się z podręcznika i zeszytu na rzecz doświadczania. Poniekąd -
pochwalam to. Tak widziałabym też naukę chemii, fizyki czy biologii.
Niemniej - teoria także jest ważna i nie pomijałabym jej. Tylko jak
przekazać młodszym uczniom trudną, techniczną wiedzę - tak, by ich nie
przerosła, ale też tak, by ich nie zanudziła.
Sposób
na to znalazł Artur Janicki - twórca treści, który połączył swe siły z
Przemkiem Surmą, znanym już co niektórym ze świata komiksu. Pozycja ta
nie ma jednak stricte komiksowego charakteru, choć - owszem - pojawiają
się w niej charakterystyczne dymki. To pojedyncze obrazki
przedstawiające ojca i córkę, którzy razem w humorystyczny sposób mierzą
się z wirtualnym światem. Owa sytuacyjna komiksowość to doskonały
sposób, by nadać książce lekkości, choć i sama treść została
sformułowana tak, by skutecznie dotrzeć do młodych umysłów. Autor używa
obrazowych porównań - jak pakowanie paczek, poszukiwanie cioci w wielkim
mieście czy przeglądanie tradycyjnych książek. W treść wplata nawet
znanego skądinąd naukowca - Mikołaja Kopernika, który jest nie tylko
obiektem poszukiwań, ale także działań komercyjnych, bo przecież handel
jest także częścią współczesnego wirtualnego świata. Nie myślmy jednak,
że to jakieś wodolejstwo. Bardzo ogólna wiedza, którą moglibyśmy
przekazać dzieciom samodzielnie przed komputerem. Być może część z nas
tak, ale nie wszyscy. Książka bowiem nie unika ani specjalistycznego
słownictwa, ani technicznych wyjaśnień. Tyle, że są one podane w sposób
maksymalnie uproszczony i zrozumiały. A jeśli nawet czasem przemknie
jakiś trudny zwrot, którego autor celowo nie rozwija (gdyż nie wiąże się
on bezpośrednio z tematem, jak akcelerator cząstek elementarnych, czy
Wielki Zderzacz Hadronów) - jest on tylko okazją, do poszerzenia naszej
wiedzy w innym źródle, jak choćby w opisywanym właśnie internecie.
Moim
dzieciom książka się spodobała. Lubią - zwłaszcza Starszy - rozbierać
poszczególne tematy na części, zaglądać do ich środka, poznawać ich
budowę. Zwłaszcza, gdy dana dziedzina jest dla nich interesująca i im
bliska, a internet - bez wątpienia do takich należy. Spodobały im się
rysunki (choć stonowane, proste, bardzo przypominające te z "88/89"),
zaintrygował ich zapis liczb w systemie dwójkowym (taka ciekawa odmiana
dla stosowanego powszechnie systemu dziesiętnego), z wielkim
zaciekawieniem chłonęli wszelkie ciekawostki, a co mogli - osobiście
sprawdzali w sieci (jak pierwsza na świecie strona internetowa, która
wciąż istnieje!) Książka była także okazją do zadania wielu pytań - bo
choć ma 100 stron, autor tematu nie wyczerpuje. Nie jest to
absolutnie wadą - przypuszczam, że nie wyczerpałby go i przy 1000 stron.
Dzięki temu pozostaje właśnie miejsce na dziecięce przemyślenia i
wynikające z nich pytania ukierunkowane już bezpośrednio według
zainteresowań dziecka.
Książka
jest doskonałym uzupełnieniem wiedzy praktycznej. Polecam ją uczniom,
ale także - nauczycielom, którym może ułatwić zrozumiałe przekazywanie
trudniejszych treści. Zwłaszcza, że w młodszych klasach informatyki uczą
nie specjaliści, lecz nauczyciele nauczania (masło maślane)
początkowego, którzy przecież w tej dziedzinie nie muszą być
super-znawcami, ale warto by wiedzieli i rozumieli, jak to wszystko naprawdę działa.
No i potrafili odpowiedzieć na pytanie, skąd te małpy w internecie... bo to ciekawe przecie.
Ups, przepraszam za te rymy - chyba pora na popołudniową kawę. Tymczasem
życzę Wam miłego dnia spędzonego nie tylko przed komputerem ;)
Skąd się wzięły małpy w internecie?
Skąd się wzięły małpy w internecie?
Wydawnictwo: Widnokrąg
Autor: Artur Janicki
Ilustracje: Przemek Surma
Oprawa twarda
Format: 240 x170
Strony: 100
Wiek: 7+
Komentarze
Prześlij komentarz
Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)