Skąpy nie jestem, powiedział Emil - Astrid Lindgren

Za książeczką Wydawnictwa Zakamarki "Cynamon i Trusia. Wierszyki od stóp do głów." biegałam po całym mieście. Nadchodziły imieniny Młodszego, a ja nie miałam na tyle dużo czasu, żeby złożyć zamówienie przez internet. Na szczęście udało mi się ją w końcu znaleźć, a przy okazji - żeby następnym razem nie szukać - kupiłam dodatkowo dwie inne zakamarkowe pozycje. Jedną z nich była książka Astrid Lindgren "Skąpy nie jestem, powiedział Emil". Kupiłam ją co prawda dla Średniego, jednak nim trafi w jego ręce, chyba jeszcze kilka razy ją przeczytamy, bo Emil jest jak zwykle REWELACYJNY!

Jesteśmy jeszcze za młodzi na Mikołajka, czy Koszmarnego Karolka, ale wyobrażam sobie, że to bohaterowie pokroju Emila. Tacy, co choć nie chcą, to psocą. Nie sposób ich nie pokochać. W końcu każdemu z nas zdarzyło się w życiu coś narozrabiać. Ooo, ja dla przykładu zrobiłam jajecznicę na dywanie u swojej babci (prawie jak siostra Emila - Ida - w "Mała Ida też chce psocić"). Mój mąż dla odmiany rozpalał z bratem ognisko w domu. Nic dziwnego zatem, że dzieci utożsamiają się z małymi książkowymi rozrabiakami. Nawet jako mama, nie potrafię się im oprzeć!

Kiedy zapytałam Starszego, którą z trzech książek czytamy jako pierwszą, bez wahania sięgnął po Emila. Czytał ją także przed snem, więc bez wątpienia się mu spodobała. Utrzymana co prawda w zimowej atmosferze, więc może trochę na nią za wcześnie, za to jest równie zabawna jak jej poprzedniczka ("Mała Ida też chce psocić"). Emil jak zwykle rozrabia, tata jak zwykle się złości. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam grafiki Berga - zwłaszcza te przedstawiające wściekłego tatę. Ilustracje są małe i trochę mało czytelne, ale i tak widać na nich wszystkie emocje, a tych w książce o Emilu nie może zabraknąć. Jest radość i śmiech, jest też złość, która budzi śmiech :)

Emil jak zwykle zaskakuje. Jeśli ktoś myśli, że jego specjalnością są tylko psoty, to tym razem przekona się, jak bardzo miał mylne zdanie o bohaterze. Owszem, psot nie brakuje, a za nie - Emil tradycyjnie trafia już do stolarni, w której czekają na niego już setki wystruganych z drewna ludzików. Tyle tylko, że tym razem poznajemy też to lepsze oblicze młodego Svenssona, który niczym prawdziwy dżentelmen ratuje z opresji pastorową. Och, ratuje i to z wielką klasą, twierdząc, że skąpy nie jest. Hahaha, nie wiem, kto się przy tym tekście bardziej uśmiał, czy ja, czy Starszy. W każdym razie śmialiśmy się baaardzo obydwoje! No, ale żeby zrozumieć o co chodzi, trzeba książkę przeczytać. My, takich tajemnic zdradzać nie będziemy, o nie!

Ach, dodać musimy jeszcze, że Emil nie tylko zasłużył na pierwszą pochwałę z ust ojca, ale okazało się także, że jest wrażliwym i sentymentalnym chłopcem. Zakończenie jest po prostu nieziemskie! Nie, nie opowiem. Zainteresowanym powiem tylko, że tę lekturę - bez dwóch zdań - trzeba dzieciom przeczytać. Trzeba, i już!

UWAGA! Jeżeli chcecie lepiej przyjrzeć się grafikom, klikajcie na ilustracje. Po powiększeniu są bardziej czytelne.

Komentarze

Popularne posty