Zagadka salamandry, Zagadka zegara maltańskiego - Jorn Lier Horst
Nie ma to jak dobra powieść detektywistyczna. Dziś, co prawda, w
pierwszej kolejności sięgam po fantastykę, ale wciąż chętnie powracam do
uwielbianych za młodu sensacji czy kryminału, podkradając kolejne tytuły z
biblioteczki męża. Tak, mój mąż też czyta ;). Kocha przy tym wszelkie
dochodzenia, tajemnice, ucieczki i pościgi. Nic więc dziwnego
(niezależnie od tego, czy to kwestia podglądu, czy genetyki), że dzieci
podzielają nasze zainteresowania. Widmark i jego "Tajemnice...",
reprinty z detektywem Noskiem Mariana Orłonia, janischowy Pan Jaromir, czy wspominane
ostatnio przygody Patki i Pepe autorstwa Agi Szczepańskiej - to tytuły,
które chłopcy bardzo polubili. Postanowiłam więc pójść krok naprzód i
sięgnąć po "Zagadki..." Jorna Liera Horsta.
Nazwisko
autora nie jest Wam obce? Są dwa wyjścia. Albo jego nosiciela
kojarzycie jako znanego i lubianego już autora powieści sensacyjnej dla
dorosłych ("Poza sezonem", "Jaskiniowiec", "Psy gończe"), albo -
mieszkając w Norwegii - byliście na bakier z
prawem. Tak, tak, Horst, który dziś całkowicie poświęcił się pisaniu
(książek, ale i sztuk teatralnych), wcześniej (do września 2013 r.)
pracował jako szef wydziału śledczego okręgu Vestfold. Nabyta w praktyce
umiejętność prowadzenia spraw dochodzeniowych zapewnia profesjonalne
podejście do tematu. To plus lekkie pióro (jak się okazuje nie wszystkie
dowcipy o policjantach są prawdziwe ;)) sprawia, że książki Horsta
czyta się z przyjemnością. I te dla dorosłych (opinia nabyta na
podstawie recenzji, ale seria o Williamie Wistingu już do mnie jedzie), i
te dla dzieci (starszych - 12+ - sprawdzone osobiście).
"Zagadka
salamandry" to pierwsza część konsekwentnie snutej serii dla młodych
czytelników zatytułowanej CLUE (jak zagadka, ale też złożone ze sobą
inicjały imion głównych bohaterów). Trzeba przyznać, zaczyna się mocno -
odnalezieniem na plaży zwłok topielca. Co więcej, nie pierwszych i nie
ostatnich. Ale to właśnie to znalezisko stanowi punkt wyjścia dla całej
historii - początek śledztwa, któremu z wielkim zaangażowaniem oddają
się młodzi bohaterowie. Cecilia - córka właściciela pensjonatu "Perła"
położonego nad malowniczą
i tajemniczą Zatoką Okrętów, Leo - jej nowy kolega, syn świeżo
zatrudnionej w pensjonacie zarządczyni, Une - córka mieszkającego tu "od
zawsze" rybaka i jej pies Egon - mieszaniec o rozbuchanym ego (stąd
imię), w którym płynie policyjna krew. Ciekawa to ekipa o zróżnicowanych
charakterach. Leo - jak to facet - jest odważny i skory do ryzyka (a
myślałam, że skandynawska literatura daleka jest od stereotypów ;)). Une
- wychowana z braćmi, zachowuje się i wygląda trochę jak oni. Otwarta
na przygody, szybko podchwytuje pomysły Leo. I Cecilia - doświadczona
przez życie (jej matka także wyłowiona została z wody w niewyjaśnionych
okolicznościach), a przez to bardziej
zdystansowana, sceptyczna, mniej skora do ryzyka. Cudowne uzupełnienie.
Nie zapomnijmy też o Egonie, który czasem zachwyca swym
detektywistycznym węchem, by innym razem dać upust swemu niepokornemu
charakterowi. Z pomocą nowoczesnych technik (iPhone, lustrzanka,
specjalne komputerowe oprogramowania), dzieciaki przystępują do
ciekawej, trzymającej w napięciu i bardzo niebezpiecznej akcji,
ryzykując przy tym własne życie. Cóż, gdy przygoda woła, czasem trudno
zachować zdrowy rozsądek. Znacie to, pamiętacie swoje młodzieńcze
szaleństwa? Tu, jak przystało na sensację, zostały one dodatkowo
wyostrzone. Dzięki temu jest naprawdę ciekawie, choć - co tu dużo mówić -
mało pedagogicznie. Trudno jednak wyobrazić sobie kryminał utrzymany w
umoralniającym duchu, prawda?
Pierwszy
tom przygód kończy się pomyślnie. Śledztwo zostaje doprowadzone do
końca, zagadka śmierci tajemniczego Duńczyka rozwikłana. Nie liczcie
jednak na zakończenie z gatunku "i żyli długo i szczęśliwie...". Na
dzieciaki już czeka kolejna przygoda. Bo oto, u końca tomu pierwszego,
wypływają szczegóły dotyczące śmierci mamy Cecilii. W napięciu czekamy
więc na kolejną część, której zapowiedzią jest... zamieszczony na końcu
pierwszy rozdział kolejnego tomu. Muszę przyznać, że bardzo spodobał mi
się ten zabieg. Dzięki niemu napięcie wzrasta, a my z jeszcze większą
niecierpliwością czekamy na dalszy ciąg przygód młodych samozwańczych
detektywów.
"Zagadka
zegara maltańskiego" utrzymana jest w podobnym klimacie. Ci sami młodzi
ludzie stają przed kolejnym wyzwaniem. Zatoka Okrętów przyciąga bowiem
"czarne charaktery". Kiedy więc w prasie pojawia się informacja o
ucieczce z więzienia niebezpiecznego przestępcy, możemy być pewni, że
los powiedzie go właśnie tutaj. Dlaczego? Tego dowiecie się już sami.
Kolejne poszlaki, niebezpieczeństwa, ciekawe zwroty akcji, a przy okazji
nowe ślady w sprawie mamy Cecilii. Znów temat niebezpiecznego
przestępcy zostaje domknięty, choć nie bez głębokich westchnięć i
wstrzymywanych w napięciu oddechów, ale niedokończona sprawa mamy
pozwala mieć nadzieję na kolejny tom przygód. Tom, który ponownie
zapowiedziany zostaje pierwszym rozdziałem kolejnego tytułu, ale na
którego wydanie musimy jeszcze poczekać.
"Zagadki..."
Horsta połknęłam jednym tchem. Dla mnie każda z części była książką na
jeden wieczór. Taką, od której naprawdę trudno się było oderwać. Na ciąg
dalszy już czekam z niecierpliwością. Cóż, muszę przyznać, że Horst ma
doświadczenie, ale i talent. A temu wszystkiemu towarzyszy jeszcze zapęd
do szerzenia filozofii. W poszczególne tomy autor wplata bowiem myśli
znanych przedstawicieli tej nauki - w pierwszej części jest to Sokrates i
jego słynne "Wiem, że nic nie wiem", w drugiej - św. Augustyn i jego
przemyślenia dotyczące czasu. Pisarz w ten sposób zachęca dzieci do własnych rozmyślań na temat otaczającego nas świata .
Moi
chłopcy, co prawda, na lekturę książek Horsta będą musieli jeszcze
trochę poczekać (po przeczytaniu doszłam do wniosku, że 5 i 8 lat, to
jeszcze trochę za mało), ale zapewniam Was, że gdy nadejdzie odpowiedni
moment podsunę je dzieciom z pozytywną rekomendacją. Uważam, że fajnie
by było zobaczyć więcej takich pozycji na polskim rynku - dedykowanych
nie dla tych najmłodszych, czy najstarszych, lecz tych po środku, którzy
traktowani są przez autorów i wydawców trochę po macoszemu.
PS.
Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy oryginału, ale w tomie
pierwszym doszukałam się pewnych niespójności dotyczących rozdzielenia
hotelowych pokoi pomiędzy poszczególnych gości (pomyłka w numerach
pokoi). Skłoniło mnie to do rozmyślań nad tym, dlaczego współcześni
wydawcy nie stosują już dokładanej do książek erraty. Ha, chyba
udzieliło mi się to filozoficzne podejście autora ;)
Zagadka salamandry
Zagadka zegara maltańskiego
Pokój 209 to taka zagadka w zagadce, prawda? :)
OdpowiedzUsuńTeż zdecydowałam, że dla mojego 8-latka ta seria jest za poważna, choć ja przeczytałam Zagadki z ogromną przyjemnością.
Czytaliśmy za to cztery wydane przez Media Rodzina książki z serii Biuro Detektywistyczne nr 2 Horsta - idealne dla młodszych detektywów. Znacie?
Mhm, mówisz, że Biuro się nada? To chyba musimy spróbować. Szkoda, że złożyłam wczoraj zamówienie internetowe na książki, bo bym je dorzuciła. Nic to, przy następnej okazji nadrobię braki. A tymczasem na blogu pojawiła się seria CLUE w 3 i 4 odsłonie. Serce mi jednak łamie informacja, że na kolejne tomy czekać trzeba będzie aż rok, a może i więcej :( http://czytajki.blogspot.com/2016/02/zagadka-dna-morskiego-zagadka-hien.html#more
UsuńMojemu Biuro bardzo się podobało, bardziej niż Tajemnice Widmarka, chyba ze względu na ilustracje. Jeśli masz ochotę zerknąć na Operacje.. można u mnie tutaj i tu .
UsuńJuż biegnę czytać o Clue 3 i 4, ja z tej serii czekam na ebooki i coś się doczekać nie mogę.. A o następnych częściach to też zła wiadomość..
Tak mnie zaciekawiłaś tymi Operacjami..., że już wczoraj je u Ciebie podglądałam - zanim zamieściłaś linki :) Ot, taka ciekawska bestia ze mnie :)
UsuńA z tymi kolejnymi tomami to liczę i mocno trzymam kciuki, że wydawnictwu uda się wcześniej :)