A kuku! Miffy w zagrodzie - Dick Bruna

Kupując Starszemu książki do poczytania w szpitalu, nie mogłam zapomnieć o Młodszym. W końcu jego też czekała niełatwa, nowa rzeczywistość - dwa dni bez mamy. Wchodząc do księgarni, liczyłam, że wyjdę z niej z jakąś książeczką o Maksie. Niestety, nie znalazłam żadnej. Kupiłam więc "A kuku! Miffy w zagrodzie", pamiętając o tym, jak wielkim zainteresowaniem Młodszego cieszyły się książki o zwierzątkach z serii "Poznaję i słyszę zwierzątka" Wydawnictwa Aksjomat. Sądząc po okrzykach radości w trakcie czytania oraz ilości powtórzeń, udało mi się trafić w gust syna. 

Miffy to kolejny już - po książkach Astrid Lindgren i Erica Carla - opisywany przeze mnie projekt, który - pomimo upływu czasu - nie stracił na atrakcyjności. Zerkając na małą króliczkę, aż trudno uwierzyć, że powstała ona ponad 55 lat temu (w 1955 r.). Co prawda nie od razu wyglądała tak jak dziś - autor niejednokrotnie modyfikował jej wygląd, a nawet zmienił jej płeć (początkowo nic nie wskazywało na to, że mamy do czynienia z dziewczynką). Od początku jednak Miffy i otaczający ją świat charakteryzowała prostota typowa dla Dicka Bruna, który w swych pracach kierował się maksymą "Dla mnie mniej to więcej." O tym, że była ona trafiona, świadczy nieustająca popularność Miffy. Do dziś opublikowano o niej 30 historii w prawie 50 językach.

Obecnie Miffy jest już leciwą damą (chociaż wcale na swój wiek nie wygląda - nic, tylko pozazdrościć takiej starości).  Do Polski trafiła jednak całkiem niedawno, bo dopiero w 2008 roku. Od tej pory, co roku na naszym rynku pojawiają się nowe tytuły poświęconych jej książek. My, kupując, postawiliśmy na pozycję tegoroczną (A.D. 2011) "A kuku! Miffy w zagrodzie". To malutka książeczka wykonana z grubej tektury - PODOBNO trudniejszej do zniszczenia ;) - z wyciętymi okienkami. Zaglądając przez nie - wraz z Miffy - spotykamy kolejne zwierzątka mieszkające w zagrodzie, które witają nas swymi odgłosami. Jest tu świnka, kaczuszka, owieczka i krówka. Prostota obrazków i tekstów wprost idealna dla malutkich dzieci. Młodszy uwielbia zaglądać w okienka. Przegląda książkę od początku do końca w poszukiwaniu zwierzątek i od końca do początku w poszukiwaniu Miffy. Niezależnie od kierunku - doskonale się przy tym bawi i głośno woła "Jesce!". Więc czytamy "jesce" :)

Komentarze

Popularne posty