To nic strasznego. Szpital. - Anna Civardi

Po wycięciu migdałków i jednodniowym pobycie w szpitalu, znów jesteśmy w domu. Trudno mi uwierzyć, że niespełna 4-letnie dziecko może tak dobrze przeżyć zabieg i całe to zamieszanie z nim związane. Muszę szczerze powiedzieć, że jestem bardzo dumna z mojego syna, bo od początku do końca przez wszystko przeszedł z uśmiechem na ustach. Obserwując inne dzieci, myślę, że dużą zasługą tego były rozmowy, jakie prowadziliśmy ze sobą już na długo przed zabiegiem. Oczywiście w ich trakcie nie mogło zabraknąć odpowiedniej lektury.

W dniu, w którym wyznaczono nam datę zabiegu, natychmiast udałam się do pobliskiej księgarni w poszukiwaniu książki specjalnie na taką okazję. Wiem, wiem, trochę już z tym wszystkim przesadzam, ale cóż mogę począć. Pozostaje mi jedynie rzec: "Witajcie, nazywam się mama_zaczytana i jestem uzależniona od lektury książek dziecięcych w towarzystwie moich maluchów!" Z księgarni wyszłam więc z 2 pozycjami - "Pogotowiem" Mariusza Niemyckiego i "Szpitalem" Anny Civardi. Pierwszą kupiłam, bo spodobały mi się znajdujące się wewnątrz wierszyki. Takie w sam raz dla moich małych rozrabiaków, nijak jednak niepowiązane z naszym zabiegiem. Drugą, by łatwiej przebrnąć przez temat szpitala. Kupując ją, trafiłam w dziesiątkę.

"Szpital" to książeczka z naklejkami, która pozwala łagodnie wprowadzić dziecko w nową dla niego rzeczywistość. Uczy i bawi zarazem. Opowiada historię Jacka Stawskiego, który z powodu bólu ucha trafia do laryngologa, a od niego - wprost do szpitala. Krok po kroku widzimy to, co dzieje się z chłopcem. Dostaje własne łóżeczko, wkłada piżamkę i nie może nic jeść, aż do czasu zabiegu. Obserwujemy pomiar temperatury i ciśnienia, wpisywanie danych w kartę pacjenta oraz wszystkie inne czynności sprzed i po operacji. W trakcie lektury możemy uzupełniać naklejki w tekście i na obrazkach oraz zabawić się w poszukiwacza żółtej kaczuszki. Łagodne podejście do trudnej dla dziecka tematyki. Dzięki temu Starszy dokładnie wiedział, co go może czekać. Nie bał się więc, a - mimo bólu - uśmiech prawie nie znikał z jego ust.  Wszystko to po to, by na koniec, tak jak Jacek, otrzymać wymarzony prezent. Cóż, skoro miało być jak w książeczce, to i zakończenia nie wypadało zmieniać.

Komentarze

Popularne posty