Cynamon i Trusia. Wierszyki od stóp do głów. - Ulf Stark


Część z Was zna już naszą historię związaną z Cynamonem i Trusią. Pozwolę ją sobie przytoczyć, dla tych, którzy jej jeszcze nie słyszeli, albo może już zapomnieli. Otóż pewnego dnia trafił w me ręce katalog wydawnictwa Zakamarki. Nie muszę pisać, że zaparło mi dech w piersiach od tylu wyjątkowych pozycji, a każdą z nich chciałam mieć. Cóż jednak począć, gdy ograniczenia finansowe nie pozwalają na wykupienie całej księgarni? Kupować na raty! Tylko od czego zacząć? Cóż, wybór nie był tym razem aż tak trudny. Wszystko za sprawą pewnego - zamieszczonego w katalogu - wierszyka, który pewnego dnia - przeglądając ofertę po raz setny - przeczytałam na głos. Starszemu tekst się tak spodobał, że dobre pół godziny nie chciał zejść z mych kolan prosząc o jeszcze, i jeszcze, i jeszcze!

W matczynej głowie zapadła decyzja - kupujemy "Cynamona i Trusię. Wierszyki od stóp do głów." Młodszemu na imieniny. Okazało się jednak, że sprawa nie jest wcale taka prosta, bo do maluchowego święta zostały 2 dni, a książki w żadnej odwiedzanej przez nas księgarni nie było (pół osiedla, 2 Empiki i Madras, w którym Pan poinformował mnie, że Zakamarków nie mają, ale za to poleca szeroką ofertę książek dla dzieci, po czym odesłał mnie do półki, która jakoś nie rzuciła mnie na kolana). Na zamówienie internetowe mieliśmy już za mało czasu. Na szczęście jedna z naszych Czytelniczek (za co bardzo dziękuję!) podrzuciła mi pomysł z dziecięcymi klubo-kawiarniami. Wsiadłam więc w auto i trafiłam do "Kalimby", gdzie książkę wreszcie znalazłam, a wraz z nią nabyłam dwie inne - też Zakamarkowe :)

Wieczorem mogłam spokojnie zanurzyć się w lekturze. W końcu warto samemu wiedzieć wcześniej, co się podsuwa dzieciom do czytania. "Cynamon i Trusia. Wierszyki od stóp do głów." to - jak sama nazwa wskazuje - zbiorek krótszych i dłuższych wierszy poświęconych różnym częściom ciała. Muszę przyznać, że całkiem zgrabnie brzmi, jak na tłumaczenie z języka obcego. Najpierw poznajemy w nim tytułowych bohaterów - chłopca i małą króliczkę - a następnie poszczególne partie ich ciała: stopy, oczy, uszy, włosy, nos, język, pępek, serce, mózg, policzki, palce, a nawet pupę. Nie wszystkie wierszyki są na tym samym poziomie. Podzieliłabym je na dobre i... rewelacyjne! Te dobre to wiersze trudniejsze, bardziej zrozumiałe dla starszych dzieci, mniej - dla takich pokroju Młodszego (np. tekst o mózgu). Na szczęście Młodszy szybko rośnie, a w razie czego mamy w domu jeszcze Średniego i Starszego!

Książkę pierwszy raz czytaliśmy razem w imieninowy poranek. Najpierw z Młodszym, a później we trójkę - ze Starszym, który podsłuchał co się święci i pozazdrościł zabawy w poszukiwanie rodziny Lewostopaków. Czytaliśmy, pokazywaliśmy różne części ciała i razem zaśmiewaliśmy się do rozpuku. Oj, dawno nam tak wesoło przy czytaniu książki nie było! Dwa bezwzględnie najlepsze naszym zdaniem teksty to "Stopa" i "Pupa". Ten ostatni pozwolę sobie zacytować - żadne moje słowa nie będą bowiem lepszą zachętą do sięgnięcia po książkę, niż sam tekst:

PUPA

A gdybyśmy pupy nie mieli?
To na czym byśmy siedzieli?

Niech mi ktoś mądry odpowie!
Bo chyba nie na głowie?

I pewnie nie na brzuchu...
Może na lewym uchu?

Albo na brudnej pięcie?
Choć to przechodzi pojęcie.

Więc chyba szczęście mamy,
Że pupy posiadamy.

Komentarze

Prześlij komentarz

Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)

Popularne posty