Czego tutaj brak? Włóż paluszek, to...


Dziś będzie o książce, której nie znajdziecie już w tradycyjnej księgarni. Wydana została w 1998 roku - kiedy byłam młoda, piękna i o dzieciach nawet nie myślałam. Wówczas w rodzinie mego - nieznanego mi jeszcze - przyszłego męża, pojawił się malutki Jaś (nota bene pozostając w literackim klimacie - brat starszej Małgosi). To z myślą o nim książkę kupili rodzice. Podobno chłopiec za nią przepadał, dlatego zachowali ją w swych zbiorach tak długo. Kiedy na świat przyszedł Starszy i trochę już podrósł, otrzymaliśmy ją w prezencie (Starszy był pierwszym maluchem od czasów Jasia, zwanego już dzisiaj Jankiem). Ktoś inny może skrytykowałby taki używany prezent. Ja jednak takie sentymentalne podarunki po prostu uwielbiam!

Dziś otrzymana przez Starszego książeczka ma już 13 lat i dzielnie służy jego młodszemu bratu (choć Starszy też jeszcze czasem po nią sięga). Znajdujące się w niej króciutkie wierszyki są instrukcją do kolejnych działań, a - by je wykonać - należy posłużyć się własnymi lub pożyczonymi palcami.  Włożone w odpowiednie okienka stają się uszami królika, nogami kraba czy językiem małpki. Fajne to ćwiczenie dla sprawności malutkich paluszków, a zarazem świetna zabawa.

Komentarze

Prześlij komentarz

Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)

Popularne posty