Tajemnica diamentów - Martin Widmark

Zaczęliśmy od końca. Postanowiliśmy jednak, że wrócimy do samego początku i kolejno prześledzimy perypetie sympatycznej pary młodocianych detektywów - Mai i Lassego. Tak po "Tajemnicy miłości" trafiła do nas "Tajemnica diamentów". Starszy chwycił książkę w dłoń, uważnie ją przejrzał i zaczął węszyć. "Mamo, a kto to?" "Mamo, a czemu Lasse wygląda inaczej? Ma inne włosy!" Dopytywał, doszukując się podobieństw i różnic pomiędzy tomami. Czynił to z iście detektywistyczną precyzją :)

Przebrnąwszy przez kwestię podobieństw i różnic, przystąpiliśmy do lektury. Wciągnęła nas obydwoje, nie mniej niż "Tajemnica miłości". Ze smutkiem czytaliśmy o nieszczęściu, jakie spotkało właściciela sklepu jubilerskiego - Muhammeda Karata - i z zapartym tchem śledziliśmy postępy w rozwiązywaniu zagadki. Pierwszy traf Starszego był co prawda chybiony, ale nie odebrało mu to radości z czytania, a wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej zmobilizowało do szukania prawdziwego sprawcy kradzieży diamentów. 

Uwielbiam książki detektywistyczne, a książki Widmarka są prawdziwą perełką wśród literatury dziecięcej. Zmuszają do dokładnego czytania. Czytania ze zrozumieniem. Pobudzają dziecięce komórki mózgowe do myślenia - łączenia faktów, szukania powiązań. Zdecydowanie jestem na TAK i już nie mogę się doczekać kolejnej części przygód.

Starszemu spodobały się też - przyuważone gdzieś - książeczki z zadaniami detektywistycznymi dla dzieci firmowane przez Lassego i Maję. Zastanawiam się jednak, czy na to nie jest jeszcze za wcześnie. Cóż, wcześniej czy później i po nie sięgniemy :)

Komentarze

Popularne posty