Różnimisie - Agata Królak
Byłam przekonana, że tego typu książeczki nie są już w stanie zainteresować moich chłopców. No może jeszcze Młodszego, ale Starszego... zdecydowanie NIE! Sztywne kartonowe strony. Proste - niczym narysowane ręką dziecka - grafiki. Tekstu jak na lekarstwo. W zasadzie pojedyncze słowa. I co? Tradycyjnie już okazało się, że me dzieci potrafią zaskakiwać.
Przyniosłam ją z biblioteki dla siebie. Ot tak, z ciekawości. Chciałam zobaczyć co nowego w literaturze dla najmłodszych słychać, bo - jako mama nieco starszych dzieci - już takich cudeniek nie kupuję. To chyba zrozumiałe - dzieciaki rosną, zmieniają się więc ich potrzeby i upodobania. Tylko czy na pewno?
Młodszy, gdy tylko zobaczył misia natychmiast porwał go do łóżka. Nie krył zachwytu, gdy okazało się, że wewnątrz misiów jest więcej. W dodatku każdy inny. Baardzo mu się spodobały. Szczególnie ten brudny, któremu natychmiast zaproponował kąpiel. Starszy początkowo podglądał lekturę gdzieś z boku, ale szybko się do nas przyłączył. Razem odgadywaliśmy, jakie cechy charakteryzują poszczególne misie i dobieraliśmy do nich przeciwieństwa. Zabawa wciągnęła chłopców. Starszy wysilał szare komórki, Młodszy poszerzał słownictwo. Zadanie wbrew pozorom wcale nie było łatwe, bo cóż może być przeciwieństwem dla odważnego misia? A dla misia głodnego? Ha, nawet Starszy wszystkiego nie wiedział. No, ale już wie, bo wałkowaliśmy książkę tak długo, aż zapamiętał, a - jak się domyślam - jutro jeszcze tę wiedzę sprawdzimy.
Teraz mogę wyznać całkiem szczerze: kiedy zerkałam na tę książkę po raz pierwszy, zastanawiałam się jaki jest jej sens. Ot misie. I co? Nawet fajne. No dobrze, bardzo fajne! Tylko czy dla takich bardzo fajnych misiów warto kupić książkę? Teraz już wiem, że warto. Poza wrażeniami estetycznymi niesie ona za sobą także wyzwanie edukacyjne: poszerza słownictwo i uczy dobierania przeciwieństw. W książeczce znalazły się ciekawe zestawienia wyrazowe. W większości inne niż te, które szablonowo pojawiają się w pozycjach poświęconych przeciwieństwom. Nawet mój Starszy syn, choć dużo czyta, nie znał wszystkich. To ostatecznie przekonało mnie, że warto.
Ach, i jeszcze po lekturze urządziliśmy sobie pogadankę - jak to u nas. Tym razem rozmawialiśmy o tym, że nie tylko misie są różne. Przy okazji na własną już rękę szukaliśmy innych misiowo-ludzkich przeciwieństw. Cóż, jak się okazuje lektura to nie tylko edukacyjna, ale i inspirująca do dalszej pracy z dziećmi.
-----------------------------------------------------
Dopisane nad ranem:
Młodszy siedzi nad "Różnimisiami"
- Mamo czytaj mi książkę! - woła nagle
- Już chwileczkę Kochanie - odpowiadam i kończę jeszcze to, co mam do zrobienia.
Młodszy coś tam grzebie w książeczce, przegląda.
- No nie, sam nie umiem! - woła w końcu. :)
-----------------------------------------------------
Dopisane nad ranem:
Młodszy siedzi nad "Różnimisiami"
- Mamo czytaj mi książkę! - woła nagle
- Już chwileczkę Kochanie - odpowiadam i kończę jeszcze to, co mam do zrobienia.
Młodszy coś tam grzebie w książeczce, przegląda.
- No nie, sam nie umiem! - woła w końcu. :)
Świetne! A na dużym i małym misiu siedzi miś :)
OdpowiedzUsuńNa frontowym zdjęciu też się ukrył - nawet nie jeden, lecz więcej...
OdpowiedzUsuńBardzo lubimy tę książkę, ulubieńcem mojego Malucha jest mały miś. Ale naszym faworytem z tego wydawnictwa jest Księga Dźwięków.
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że jest świetna, ale nie mieliśmy okazji zajrzeć do środka :( Może jeszcze kiedyś się nadarzy sposobność ;)
UsuńKsiążka znalazła się pod choinka, ale moja mala Mimi wzgardzila. Nie wiem czy konkurencja była za duza (książek był stos), czy po prostu jakoś ogarnąć tych przeciwieństw nie umie, ale zdecydowanie odmawia czytania. Może jeszcze jej czas nadejdzie.
OdpowiedzUsuńA, i też brudnego misia od razu myc chciała ;)