Tato, w studni nie ma wody! - Markus Majaluoma

Tym razem do lektury książki Markusa Majaluoma nie musiałam nikogo namawiać. Starszy, choć opornie podchodził do poprzedniej ("Tato, popłyńmy na wyspę!"), doskonale ją zapamiętał. Nic dziwnego, że gdy zobaczył kolejną część, zażyczył sobie, by mu ją zaraz przeczytać. Młodszy z kolei wszedł właśnie w fazę naśladowania zachowań brata, usiadł więc cicho obok nas i słuchał, aż... zasnął :)

Nie myślcie sobie jednak, że książka "Tato, w studni nie ma wody!" należy do nudnych. Nic z tych rzeczy, gdyby taka była Młodszy wierciłby się i przeszkadzał w lekturze. Tymczasem tak się w niej zanurzył, że aż odleciał w senny świat. Cóż, nie dziwcie się - sporo tam tekstu, jak na 2,5-latka. Za to jakiego tekstu! Uwielbiam skandynawską twórczość. Starszy także. Razem przerabialiśmy Lindgren, Wieslanderów, Widmarka, Nordqvista. Tak, w szczególności warto tu wspomnieć Nordqvista, bo kto zna "Pettsona i Findusa", ten może dopatrzyć się pewnych podobieństw pomiędzy autorami. Obydwaj w swej twórczości łączą zwykłą codzienność ze zdarzeniami zgoła niezwykłymi. Bujna wyobraźnia kroczy u nich w parze z olbrzymim poczuciem humoru i solidną dawką ironii. Jest więc co podziwiać, jest też z czego się pośmiać. 

Tytułowy Tato pojawił się na polskim rynku księgarskim już po raz piąty (musimy nadrobić zaległości, bo my dotychczas przeczytaliśmy dwa tomy). U jego boku stale kroczy trójka "rozkosznych" dzieci z głowami pełnymi niezwykłych pomysłów. Takich, że czasem aż strach się bać. Szczególnie będąc rodzicem. Tym razem nie było inaczej. Całkiem spokojnie bawiące się dzieci (oj, każdy rodzic chyba wie, że spokój i cisza w domu wróżą kłopoty), nowa zabawka, która sama sobie skacze po pokoju i tata, który wychodzi na chwilę do kuchni, by zrobić sobie kanapkę, pozostawiając na wierzchu otwarty komputer. Wszystko to aż prosi o jakieś nieszczęście. Chwila nieuwagi i... rodzina Różyczków przypadkiem wzbogaca się o domek letniskowy. Teraz wyobraźcie sobie własne miny, gdybyście to Wy znaleźli się w takiej sytuacji. Hahaha, nawet nie chcę o czymś takim myśleć (choć zaczęłam ostatnio ostrożniej podchodzić do relacji dziecko-komputer). Tymczasem, ku mojemu olbrzymiemu zaskoczeniu, książkowy Tato nie traci zimnej krwi. Uwierzycie? Tak zaczyna się prawdziwa wakacyjna przygoda. Przygoda? Może lepiej byłoby napisać - obóz przetrwania! Krzywo postawiony dom, duch w studni, środek budynku mieszkalnego jako trasa przelotu ptaków i... brak wody (w studni, w stawie, wszędzie!) Różyczkowie nie tracą jednak zimnej krwi - w końcu swoje już w życiu przeszli.

Doskonała lektura dla dzieci. Jeszcze lepsza dla rodziców. Warto czytać i... uczyć się - spokoju, opanowania, cierpliwości i miłości, która potrafi wybaczać wszystko! ;)


Tato, w studni nie ma wody!
Wydawnictwo: Bona
Tekst i ilustracje: Markus Majaluoma
Oprawa twarda
Format: 210x265
Stron: 34
Wiek: 5+

Komentarze

Prześlij komentarz

Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)

Popularne posty