Czytam sobie

Starszy ma problem. Do naszego domu trafiły bowiem książki, których mama nie chce mu przeczytać! Chodzi za mną, prosi, a ja pozostaję niewzruszona. Nie, nie myślcie, że chodzi tu o jakiś bulwersujący tekst czy skandaliczne ilustracje. Nic z tych rzeczy! Ot, cała seria oznaczona jest tekstem "Czytam sobie", a skoro sobie, to przecież nie dzieciom, a dzieci jak zechcą, to kiedyś same będą "czytać sobie", bo przecież nie odbiorę im tej przyjemności. :) Matka-sadystka? Może, ale żebyście zobaczyli, jaki Starszy poczuł nagle pęd do nauki czytania!

Dotąd ociągał się z tym, jak tylko mógł. Owszem, zna zestaw kilkunastu liter (jeszcze chyba nie wszystkie), ale z ich łączeniem to już gorzej. Przemycając choćby niewielkie wyrazowe zadania zawsze spotykam się z oporem, więc ustępuję - nic na siłę! Ma przecież jeszcze czas. Najciekawsze jest jednak to, że dobrze mu to idzie, tyle tylko, że nie chce, a może bardziej - nie chciał, aż do tej pory. Grunt to dobra motywacja!

Zapytacie pewnie zaraz po co mi książki, których i tak dzieciom nie czytam. Cóż, w tym przypadku odpowiedź jest bardzo prosta - NIE MOGŁAM SIĘ IM OPRZEĆ! Oj, nałóg to już, nałóg, ale przyznajcie sami, czyż dla książkoholika nie jest kuszącą wizja serii książek napisanych przez najlepszych współczesnych polskich pisarzy i zilustrowana przez najlepszych współczesnych polskich autorów ilustracji dla dzieci. Crème de la crème. Śmietanka wśród śmietanki. Tę serie na domowej półce powinien mieć każdy rodzic uczącego się czytać dziecka. W tym wszystkim zapomniałam bowiem wspomnieć, że poza walorem artystycznym, ma ona także (a właściwie - przede wszystkim) walor edukacyjny.

Książeczki (bo formatu są w sumie niedużego) podzielone zostały na 3 poziomy. Pierwszy przeznaczony jest dla dzieci dopiero rozpoczynających swą przygodę z czytaniem. Obejmuje on trzy tytuły: "Kto polubi trolla?" Zofii Staneckiej z ilustracjami Jony Jung, "Sekret ponurego zamku" Wojciecha Widłaka z ilustracjami Diany Karpowicz oraz "Psotnego Franka" Agnieszki Frączek z ilustracjami Joanny Rusinek. A wewnątrz? 23 podstawowe głoski złożone w 150-200 wyrazów, a te tworzą krótkie zdania. Tak, żeby łatwo było na początek. Do tego przyjazny oku papier i duża czcionka. Tekst umieszczony jest na białym tle, dzięki czemu jest dobrze widoczny, a jego niewielka ilość i odpowiednie położenie na stronie (zawsze dół kartki) sprawia, że młody czytelnik może sobie łatwo pomagać palcem by się nie pogubić w czymś, co na tym etapie jest dla niego sporym wyzwaniem. To co najbardziej mi się podoba w tej książce, to ćwiczenia z głoskowania. Na zestawienie dwóch stron przypada jedna ramka, w której wybrany z tekstu wyraz podzielony jest na głoski. To właśnie te ramki katuje obecnie mój syn, samodzielnie zmobilizowany do nauki. Reszta jest jeszcze dla niego za trudna, a od czegoś w końcu trzeba zacząć. Oj stara się chłopak, stara, a dodatkową mobilizacją dla niego są znajdujące się na końcu każdej książki naklejki. To nagrody za samodzielne przeczytanie całości. Poza nimi jest także dyplom. Trudy zostaną więc dobrze wynagrodzone.

Ach, zapomniałam jeszcze o trzech sprawach. Pierwsza, to numeracja stron. Po cóż ona? Ano po to, by nasze dziecko mogło śledzić własne postępy w czytaniu. "O, już jestem na stronie 5!" Maluch może też w każdej chwili przerwać lekturę, zapamiętując numer strony, na której skończył. Może nie przydaje się to tak bardzo na poziomie pierwszym, gdzie tekst jest i tak krótki, ale na poziomie trzecim już owszem. Tu jednak młody czytelnik zawsze może sobie dodatkowo utrwalać liczenie. Druga kwestia to pokazanie tego, kto za ową książką stoi. Często pojawiająca się w książkach krótka biografia autora tu - poza zdjęciem - została uzupełniona dymkiem, z krótką, ciekawą, a czasem zabawną zapowiedzią, odniesieniem się do książki. Co więcej, w taki sam sposób przedstawiony jest także ilustrator. Dzięki temu dzieć zrozumieć może, że ta książka to nie tylko sprawa komputera, ale przede wszystkim żywych istot. I na koniec jeszcze jedna ważna kwestia. Książki pod zagiętą przednią okładką (wstyd się przyznać, prawie to przeoczyłam!) zawierają zestawy trzech pytań. Dzięki nim możemy sprawdzić, czy dziecko przeczytało tekst ze zrozumieniem, a także zmobilizować je do myślenia np. dopytując o zachowania bohatera. 

Skoro tyle dzieje się na poziomie pierwszym, czegóż dopiero możemy spodziewać się po kolejnych? Jednych rzeczy jest mniej, innych więcej. Pewne pozostają niezmienne. Zobaczmy...

Poziom 2 to już 800-900 wyrazów złożonych z 23 podstawowych głosek + "h". Tworzą one dłuższe, bardziej złożone zdania. Znajdujemy tu też elementy dialogu, a zamiast ćwiczeń z głoskowania, są ćwiczenia z sylabizowania. Treść wciąż znajduje się na białym tle, choć podróżuje już po różnych częściach strony (raz jest na górze, innym razem na dole) i jest jej znacznie więcej. Reszta w sumie bez zmian. Są pytania pomocnicze, numeracja stron, prezentacja autora i ilustratora. Są też naklejki i dyplom, a do wyboru mamy znowu trzy tytuły: "Tadek i spółka" Joanny Olech z ilustracjami Doroty Łoskot-Cichockiej, "Maja na tropie jaja" Rafała Witka z ilustracjami Emilii Dziubak oraz "Skarb Arubaby" Małgorzaty Strzałkowskiej z ilustracjami Mikołaja Kamlera. 

Wreszcie poziom 3. O, to już wyższa szkoła jazdy - aż 2500-2800 wyrazów, wszystkie głoski i jeszcze bardziej złożone zdania. Tekst zajmuje już całe strony (wciąż pisany jest dużą czcionką!), a ilustracje są czarno-białe, co daje poczucie, że jest to poważna już książka. Taka, jak te dla dorosłych. Do tego zamiast ćwiczeń z głoskowania czy sylabizowania, pojawia się alfabetyczny słownik trudnych wyrazów. Bez zmian pozostają te same elementy, co na poziomie drugim. A tytuły? Proszę bardzo: "Tajemnica pewnej sąsiadki" Melanii Kapelusz z ilustracjami Marcina Bruchnalskiego, "Szarka" Ewy Nowak z ilustracjami Anny Wielbut i "Kasztan, tapczan, tralala" Grzegorza Kasdepki z ilustracjami Daniela de Latour. 

Czyta się je świetnie. Wszystkie! I te z poziomu 3, i te z poziomu 1, ale przy takiej liście nazwisk to od początku było więcej niż oczywiste. Ech, ciekawe kiedy Starszy będzie miał wreszcie okazję samodzielnie się o tym przekonać...



Komentarze

Popularne posty