Klasyczne papierowe samoloty - Dean Mackey

Nasz dom zamienił się w lotnisko! Różnokolorowe samoloty latają nad głowami i atakują z każdej ze stron. Trójka chorych dzieci, które jakoś nie cierpią z tego powodu na braki energii, bawi się na całego. Świssssttt... "Widzieliście jak daleko poleciał?", "Tak, to spójrz na to!", "Mama, mama, spójz leci, leci" czy "Mama, podasz!", bo samolot wylądował właśnie na szafie. Gwarno, niczym na prawdziwym lotnisku. Cóż począć, sama tego chciałam!

Fascynację papierowymi samolotami Starszy wyniósł z przedszkola. W wolnych chwilach ich Pani składa im różne samolociki. Do domu trafił raptem jeden. Wiecie, jak jest - kraksy, ba, prawdziwe katastrofy lotnicze są na porządku dziennym. Trudno, by coś na dłużej ocalało. Jednemu się udało, a gdy do domu trafił - brat i kuzyn zazdrościli. Złożyłam im coś naprędce, ale okazało się, że z tej dziecięcej umiejętności niewiele już pamiętałam. Cóż, do dreamlinera było im daleko. Prędkość nie ta, zasięg lotu słaby. Ha, ale mojej gromadki to nie zniechęciło! "Pora się podszkolić" - pomyślałam i jakby na życzenie zauważyłam w sklepie piękny zestaw prezentowy. Tak, wiem, że na Mikołaja jeszcze nie czas, ale czy nie najmilsze są te prezenty robione ot tak, dla przyjemności, z zaskoczenia? Cóż, począć, musiałam go mieć!

Nie myliłam się - chłopcy byli w niebo wzięci! Uśmiechy od ucha do ucha i wielkie "Wow!" na widok złożonego już modelu zerkającego zza prezentowego opakowania. Tak, tak, "Wow!", bo samolot nie tylko profesjonalnie złożony, ale w dodatku - dwukolorowy! Och, jak bardzo byli niecierpliwi, jak bardzo chcieli go już mieć! Tyle, że złożony samolot tylko jeden, a ich trzech. Cóż było robić, trzeba było przystąpić do dzieła. "Białe kartki to nie do końca to samo" - pomyślałam. Na szczęście okazało się, że zestaw, poza złożonym modelem i książeczką z instrukcjami, zawiera także dwukolorowy papier! Kamień spadł z matczynego serca, bo już miała przed oczami wizję walki o najlepszy sprzęt - wiecie jak jest w takim samczym stadzie :)

Papier jest, zaglądam więc do instrukcji, a tam? Dwadzieścia różnych projektów! Oddałam książeczkę w ręce dzieciąt i czekałam na to, co wybiorą. Rozmyślałam przy tym panicznie: "Cóż, też ja dobrego zrobiłam! Toż oni zaraz jakiś kosmiczny projekt wskażą, a ja zwyczajnie mu nie podołam!" Na szczęście chłopcy przy pierwszym wyborze kierowali się kolorystyką, a nie kształtami, a ja w trakcie pracy szybko przekonałam się, że nie taki diabeł straszny. Czego nie widać na rysunku, zostało dobrze opisane, więc kłopotów przy składzie nie było. Był za to ogrom radości i coraz ciekawsze konstrukcje! Na koniec, gdy chłopcy już sobie szaleli, miałam chwilę, by usiąść i w spokoju przyjrzeć się książeczce. Poza instrukcjami i słowniczkami ułatwiającymi pracę, znalazłam coś jeszcze - wstęp przepełniony ciekawostkami ze świata lotniczego (tego papierowego, ale i tego rzeczywistego - też!). Wiecie, że autor tego opracowania trafił na wzmiankę o samolocikach, która pochodziła z VIII wieku - ha, ciekawe, biorąc pod uwagę fakt, że pierwszy samolot skonstruowali bracia Wright dopiero w 1903 roku! Takich ciekawostek jest tu dużo więcej.

Świssstttt... - kolejny samolot przemknął mi nad głową. "Wow, nieźle latają!" - pomyślałam, przypominając sobie własne konstrukcje sprzed przewodnikowych lekcji, a gdy chłopcy poszli spać, chwyciłam ich modele w dłoń i sama je sobie testowałam, a co! W końcu w każdym z nas jest odrobina z dziecka :)

Klasyczne papierowe samoloty
Wydawnictwo: Olesiejuk
Opracowanie: Dean Mackey
  Oprawa miękka.
Format: 355x265
Stron: 64
Wiek: 5+

Komentarze

Popularne posty