Baranek Bronek - Rob Scotton


Młodszy w czasie ferii zrobił kolejny skok rozwojowy i choć chowam ich dwójkę i dużo tych skoków już za nami, to wciąż nie przestają mnie one zadziwiać. Ech, bo jednego dnia patrzę na dzidziucha, a za dwa-trzy dni jakby mi ktoś podmienił dziecko. Inne możliwości, inne zainteresowania. Tak było i tym razem.

Młodszy urodził się w grudniu, więc choć do przedszkola poszedł we wrześniu (2 lata i 10 m-cy) to początkowo nie mógł się tam odnaleźć. Nie, nie narzekał, że on do przedszkola nie chce. Chodził - miał tam w końcu brata, kuzyna. Problem w tym, że nie mógł odnaleźć się w tak dużej grupie rówieśniczej, gdzie nikt nie podrzucał pomysłów zabaw (jak starsi bracia), a dzieci często funkcjonowały jeszcze na zasadzie zabierz, pobij, krzycz (taaa, podobno  grupa Młodszego nie jest łatwa). Z relacji nauczycielek wiedziałam, że Młodszy chadza własnymi ścieżkami - z dala od tłumów, po cichutku, jakby go w ogóle w grupie nie było. Co ciekawe, gdy tylko przekraczał próg przedszkola wracając do domu, buzia mu się już do wieczora nie zamykała. Jakby musiał odreagować tę przedszkolną ciszę. Trochę się już martwiłam. Wiedziałam, że sprawy nie ułatwiają mu ciągłe choroby. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam decydując się na wyjazd w czasie ferii. W końcu to kolejna przerwa od życia przedszkolnego. "No, ale co ma być to będzie" - pomyślałam i pojechaliśmy. 

Z perspektywy czasu, muszę przyznać, że to była dobra decyzja. Młodszy miał okazję spędzić czas z innymi dziećmi - takimi, których nie ma na co dzień. Uczył się też jazdy na nartach - co wymagało od niego skupienia uwagi i dokładnego słuchania poleceń (choć różnie z tym było w praktyce). Wreszcie, miał pod ręką dwójkę rodziców, którzy mogli mu poświęcić maksimum swej uwagi. Oj, zaprocentowało to wszystko! 

Dziś Młodszy z chęcią chodzi do przedszkola, znacznie lepiej odnajduje się w relacjach z rówieśnikami, sam przybiega do mnie z książeczkami edukacyjnymi i pyta, czy z nim rozwiążę (dotąd w centrum jego zainteresowań leżały wyłącznie różnego rodzaju klocki), w zabawach z bratem włącza się w tworzenie wyimaginowanych światów, no - i co najważniejsze z perspektywy tego tekstu - wreszcie ostatecznie odłożył w kąt maluchowe, sztywne, kartonowe książeczki, na rzecz tych z większą ilością tekstu (wcześniej co prawda podsłuchiwał książek brata, ale z ich rozumieniem było jeszcze słabo). Z ulubionych pozycji, stale powraca jeszcze do "Babo chce" i "Naciśnij mnie!". Wśród nowych królują - seria "Świat Maksa" i "Baranek Bronek". Ten ostatni długo leżał na półce czekając na swą kolej, a gdy Młodszy wreszcie do niego dorósł, nie wypuszcza go z rąk. Słucha uważnie tekstu, przegląda ilustracje. Pokochał go! Dlaczego? Zrozumie to każdy, kto choć raz weźmie tę książkę w dłoń. Zabawny tekst, poprzez który autor - z przymrużeniem oka, oczywiście - wyjaśnia, skąd wziął się zwyczaj liczenia baranów przed snem, gdy nie możemy zasnąć. Nie ma tu jeszcze wiele treści (32 strony, na każdej po 1-2 zdaniach), ale sama historia jest naprawdę pomysłowa. W dodatku przemyca edukacyjne treści (uczy liczyć do 10). 

Dodatkową zaletą książki są ilustracje. Takie maksymalnie puchate i przytulaśne. Stonowane, bez szaleństw kolorystycznych - takie akuratnie dobranocne. Do tego stworzone z niezwykłym poczuciem humoru. Ot, choćby uczepiona barankowej szlafmycy żaba na okładce, owca robiąca z barana szalik na drutach, lunatykujący baran czy szczerzący z zimna zęby Bronek. Poza tym, co oczywiste i widoczne na pierwszym planie, autor stale przemyca jakieś elementy, które na pierwszy rzut oka mogą być niezauważalne. Bronek akrobata zwisający na tylnych łapach z huśtawki, czy stara owca wyjmująca przed snem sztuczną szczękę. Ha, bo Rob Scotton to mistrz drugiego planu (niczym Sven Nordqvist - tyle, że styl każdego z nich jest zupełnie inny). Gorąco polecam Wam także inną jego książkę - "Kotek Splotek". Może dla trochę starszych już dzieci (tematyka - pierwszy dzień w szkole), ale tam to się dopiero dzieje. Osoby spostrzegawcze może odnajdą tam nawet Baranka Bronka. Wystarczy wytężyć wzrok i nie pozostawać obojętnym na to, co na ilustracjach dzieje się "obok". Polecam, bo świetne są. Obydwie! Spodobają się nie tylko dzieciom, ale i dorosłym - bez dwóch zdań! 

PS. Młodszy uwielbia bronkową szlafmycę, która skraca się i wydłuża w zależności od okoliczności, bywa schowkiem, a czasem... czasem nawet miejscem czyichś wędrówek :)


Baranek Bronek
Wydawnictwo: Vesper
Tekst: Rob Scotton
 Ilustracje:Rob Scotton
Oprawa twarda
Format: 254x254
Stron: 32
Wiek: 3+

Komentarze

  1. Uwielbiam tego autora. Mam nadzieję, że jeszcze coś wyjdzie u nas oprócz tych dwóch pozycji.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)

Popularne posty