Magiczne pisanie i ścieranie. Karty z pisakiem do ćwiczeń matematycznych.

Dziś będzie nie o książkach, lecz o pomocach naukowych. Dokładniej - matematycznych. Wszystko dlatego, że mój starszy syn oszalał na punkcie cyferek. Liczy, dodaje, odejmuje i zapisuje. Nawet, gdy mama nie patrzy. Ot tak, sam z siebie. W dodatku ta samodzielna nauka całkiem dobrze mu wychodzi.

Znając już wcześniej zamiłowanie Starszego do cyferek, postanowiłam go wreszcie nauczyć dodawania i odejmowania. Wiem, że mogłam to zrobić w oparciu o znajdujące się pod ręką liczmany - palce, cukierki, klocki. W sumie tak właśnie zaczęła się nasza przygoda z sumowaniem. Tyle, że Starszy chciał więcej i więcej, a mi zwyczajnie nie starczało czasu na kolejne matematyczne zabawy. Tak, czuję się winna, ale kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamień. Ot, ta zima ilością podjętych wyzwań zwyczajnie mnie wykończyła i, gdyby nie ferie, pewnie jeszcze długo bym się nie odnalazła! Powiem więc szczerze - poszłam na łatwiznę. Sięgnęłam po gotowiec. O, i jeszcze Wam powiem, że wcale, a wcale tego nie żałuję! Więcej, polecam takie gotowce wszystkim zapracowanym mamom. 

"Magiczne pisanie i ścieranie. Karty z pisakiem do ćwiczeń matematycznych" to sztywna teczka zawierająca 4 pudełka. Każde z nich poświęcone jest innej funkcji matematycznej. Mamy tu więc nie tylko dodawanie, ale także odejmowanie, mnożenie i dzielenie. W każdym pojedynczym pudełeczku, poza kartami wielokrotnego użytku, znajduje się malutki zmywalny flamaster. Zapisany nim wynik z łatwością możemy zetrzeć używając jakiejś suchej szmatki lub gąbeczki. Jest to o tyle fajne, że do danego działania możemy powrócić po jakimś czasie. W ten sposób je sobie utrwalamy. 

Trochę żałuję, że do mnożenia i dzielenia tablice podchodzą w sposób stricte cyferkowy (ot, zapis działania, którego wynik powinniśmy znać na pamięć). Z dodawaniem i odejmowaniem na szczęście już tak nie jest. Owszem, mamy zapis działania, ale dodatkowo towarzyszy mu grafika. Dzięki niej obliczenia są łatwe do zrozumienia. Starszy może je wykonywać samodzielnie. Ba, on nawet to woli! Lubi mnie pozytywnie zaskakiwać, a ja lubię być pozytywnie przez niego zaskakiwana :) Na koniec sprawdzam tylko efekty jego pracy. On robi to co lubi, ja kontroluję postępy, a jednocześnie - w międzyczasie - mogę się czymś zająć. Co ciekawe, wyniki samodzielnie wykonywanych działań szybko zapadają Starszemu w pamięci. Obrazki znajdujące się na kartach, palce czy klocki przestają być potrzebne. Ha, nawet nie przypuszczałam, że tak łatwo nam to pójdzie! :)

Komentarze

Prześlij komentarz

Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)

Popularne posty