Mama Mu na drzewie i inne historie - Jujja Wieslander


Niedawno, uderzywszy się mocno w nogę, skacząc i wyjąc z bólu, usłyszałam głos Młodszego, który tłumaczył bratu, że "mama dostała ataku pióropleksji", a może raczej "piójopjeksi". Zjawisko to ostatnio dość popularne, bo dopada okoliczne gołębie, gdy biją się o bułkę i bohaterów kreskówek, gdy podnoszą głos na swych kolegów. Nic więc dziwnego, że dopadło i mnie. Mhm, a może to ja je rozniosłam, osobiście zaraziwszy się od Pana Wrony?

Premiera "Mamy Mu na drzewie..." miała miejsce w maju. Do nas trafiła ona podczas Warszawskich Targów Książki. Tak, tak, wiem, że to już ponad miesiąc temu. Na swe usprawiedliwienie dodam, że gdy książkę zobaczył u nas Średni - znaczy Kuzyn - natychmiast zapragnął ją mieć, a dobroduszna ciotka użyczyła, bo sama wie, co znaczy uzależnienie od książek i miłość do literackich bohaterów, a każdy mały człowiek, który z tą parą choć raz obcował wie, że Mamie Mu i Panu Wronie trudno się oprzeć. Książka trafiła więc w ręce Średniego i trudno ją było później z nich wyrwać. Moi chłopcy podsłuchiwali historyjek czytanych u cioci, aż w końcu Młodszy zapragnął zbiorek odzyskać, a po jego powrocie przygarnął go do swego łóżka. To właśnie podczas którejś z wieczornych lektur musiałam zarazić się tą "piójopjeksią". Słysząc diagnozę Młodszego, bolesne krzyki zamieniły się w wielki atak śmiechu. Cóż, to bardzo typowe, gdy w grę wchodzą cytaty z "Mamy Mu..." Nie dziwię się, że chłopcy od lat do przygód tej nietypowej krowy powracają. Uwielbiają te wcześniejsze, z wielkim zainteresowaniem zasiadają do nowych i choć na polskim rynku ukazało się już 6 pojedynczych kolorowo ilustrowanych opowiadań oraz 2 poważniejsze zbiory - z mniejszą ilością grafik, a większą tekstu - Mama Mu stale nas zadziwia. Ba, w najnowszej części okazuje się, że nie tylko ona. Nawet poważny, rozważny awersant śmiałych wyczynów i ryzyka, gotów jest popełniać głupstwa, gdy w grę wchodzi smaczne jedzenie. Haha, a ja czytając tytuł rozdziału "Pan Wrona spada z drzewa" długo zastanawiałam się, jak to możliwe, by ptak - który ma przecież skrzydła i nie jest nielotem - mógł spaść z drzewa. Mhm, za dużo zdradzam? Ups, przepraszam! To dlatego, że ta para nawet we mnie budzi ogrom pozytywnych emocji, nad którymi trudno zapanować. Na koniec jeszcze tylko cytat. Jeden z wielu, które wywołały uśmiech na naszych ustach. To dla tych, którzy Mamy Mu jeszcze nie znają:

" - Pada! To ma być deszcz?! Kra! Co tam krowa może wiedzieć! Kiedyś... Dawno temu... Ja to dopiero byłem na deszczu! Nie chciało przestać padać. Nie mogłem zostać w moim gnieździe. Musiałem się przenieść na łódź! Kra. Padało tak mocno, że łódź wypełniła się wodą. I zatonęła.
- Ależ, Panie Wrono...
Pan Wrona chodził w tę i z powrotem pod świerkiem, wymachując skrzydłami.
- Tak mocno padało, że nie mogłem latać. Musiałem pływać w powietrzu. Musiałem założyć płetwy.
- Płetwy? Jejku!!! - zdziwiła się Mama Mu.
- Mało tego! Wiosłować! Musiałem wiosłować w powietrzu. Siedząc w gnieździe. 
- Niesamowite, Panie Wrono. - Mama Mu pokręciła głową.
Pan Wrona westchnął i rozpostarł skrzydła.
- Wtedy to dopiero byłem mokry. Byłem tak mokry, że musiałem wskoczyć do wody, bo w wodzie było mniej mokro niż w powietrzu. To się nazywa deszcz!"
("Mama Mu na drzewie i inne historie" J. Wieslander, Wyd. Zakamarki, Poznań 2013, s. 31)

Warto? Warto! Zobaczycie, najpierw jeden tom z pojedynczą opowieścią, później drugi, a później Wasze dzieci zapragną całego zbioru, i kolejnego. Tak, jak Starszy, Średni, Młodszy i dalsza, zarażona pasją rodzina. A pióropleksja? Jej ryzyko bierzecie już na własną odpowiedzialność. Tylko, żeby nie było, że nie ostrzegałam! ;)


Wrzesień 2013 - dorzucam foto na dowód, że lektura wciąż cieszy się zainteresowaniem, ba, może w łóżku zastąpić nawet Miśka Zdziśka:


Mama Mu na drzewie i inne historie
Wydawnictwo: Zakamarki
Tekst: Jujja Wieslander
 Ilustracje: Sven Nordqvist
Oprawa twarda
Format: 160x215
Stron: 104
Wiek: 3+

Komentarze

Popularne posty