Mumia


Jak już wiecie, mimo zębowych przeżyć, Halloween upłynęło nam całkiem przyjemnie. Nam, czyli Starszemu i mnie. Chociaż zostaliśmy w domu sami, nie mogliśmy narzekać na nudę. Wręcz przeciwnie, nie przypuszczałam nawet, że będziemy się tak dobrze bawić. W dużym zakresie to zasługa pewnej gry, dlatego - choć to blog książkowy -  postanowiłam Wam o niej napisać. Mowa o "Mumii" czyli "Wyścigu w bandażach."

Motyw obandażowanych umarlaków doskonale pasował nam do Halloween, choć to gra, do której powracać możemy przez cały rok. Nie odnosi się ona bowiem do anglosaskiego święta, ale do tradycji starożytnego Egiptu - z mumiami, piramidami oraz obrazkowymi symbolami. Dla dzieci jest to więc okazja do pobieżnego, ale jednak, poznania obcej, wymarłej już kultury. Dla starszych - doskonała zabawa, która ze względu na swą dynamikę, może przywodzić na myśl przygodowe filmy o Indiana Jonesie. Tak, tak... zamiast planszy układane kafelki, które za nami znikają, błyskawicznie zmieniająca się sytuacja punktowa (zdobywane skarby i napotykane zagrożenia), trochę losowego szczęścia lub pecha, ale też odpowiednia strategia na pokonanie przeciwnika. Dużo emocji i dobra zabawa, choć czasem z pokorą przyjąć musimy zwycięstwo przeciwnika.

Celem gry jest zdobycie jak największej ilości punktów. Sprawa nie jest łatwa, bo okazuje się, że czasem łatwiej je stracić niż zyskać. Przygodę rozpoczynamy na polu startowym. Jak już wspomniałam, do dyspozycji nie mamy tradycyjnej planszy tylko kafelki, które układamy niczym pola gry (według podanego na instrukcji schematu lub przypadkowo, dzięki czemu rozgrywka za każdym razem nabiera nowego oblicza), aż do planszy z napisem Meta. Na kafelkach z wizerunkiem wielbłąda oraz na dwóch najbardziej wartościowych skarbach dodatkowo ustawiamy strażników, a następnie wybieramy sobie pionki. Tak, pionki, bo jest ich więcej niż jeden (w przypadku 2-4 graczy - 3, a gdy gra 5-6 graczy - 2). Jest też mumia i jej żetony, które otrzymujemy przekraczając obandażowaną postacią metę (w ciągu rozgrywki może się to zdarzyć kilkakrotnie). Mumią może poruszać się każdy z graczy, pod warunkiem, że wylosuje ją na kostce, a kostki są dwie - jedna z cyframi, wskazująca o ile kafelków się poruszamy, druga z obrazkami - pokazująca jaki element gracz przemieszcza - może to być własny pionek (jeden, wybrany), strażnik (tylko taki, który akurat stoi na polu z dowolnym pionkiem lub mumią) i mumia. Obrazek ze znakiem zapytania oddaje wybór w nasze ręce - sami decydujemy, czym chcemy się poruszyć wybierając spośród wyżej wymienionych.

W czasie zabawy tor rozgrywki zmienia się. Każdy gracz, który przesuwa pionek czy mumię z pustego kafelka (nie ma na nim strażnika, innych pionków czy mumii), zdobywa ów kafelek i przechowuje do końca gry. A kafelki to nasze skarby lub zagrożenia. Każdy ma swą punktację, którą na końcu zliczamy. To ona zadecyduje o wyniku rozgrywki. Pamiętajmy też o kafelkach z wizerunkiem wielbłąda. Są one niezwykle cenne, bowiem potrafią przemieniać wartości ujemne na dodatnie. Gra kończy się, gdy wszystkie pionki zawodników docierają do mety. Wtedy możemy rozpocząć liczenie. 

"Mumia" to ciekawa gra, którą trudno się znudzić. Jej autorzy serwują nam wiele możliwości modyfikacji - już nawet w wersji podstawowej, gdzie kafelki możemy układać na różne sposoby, a po zabraniu przez zawodnika jednego z nich raz skakać przez puste pola, innym razem je zsuwać skracając tym samym długość trasy i samą rozgrywkę. To jednak nie koniec. Na bardziej zaawansowanych graczy czekają 4 dodatki (dołączone do opakowania, a nie dokupowane!). Możemy je wykorzystywać osobno, możemy też je dowolnie ze sobą łączyć. Gra rośnie więc wraz z zawodnikiem - od lat 8 nawet do 108. Polecamy - nie tylko na Halloween, ale i jako prezent na Święta!
.
 
 
 
  
Ilustrator: Gianluca Panniello
Ilość graczy: 2-6
Wiek: od 8 do 108
Czas rozgrywki: 30 min.

Komentarze

Popularne posty