Bractwo-piractwo. Przygoda matematyczna. - Natalia Usenko


Nie zaskoczę Was pisząc, że w naszym domu dużo się czyta. Bardzo dużo! Tak dużo, że często nie starcza mi czasu, by Wam o wszystkim napisać. Czasopisma, komiksy, kompendia wiedzy (Starszy uczy się właśnie gry w szachy, a przy tym wszedł w fazę zachłannego poznawania flag, o czym zapewne niedługo napiszę Wam szerzej), zbiory wierszy, ale nade wszystko - beletrystyka. Nie zawsze czytamy książki od A do Z. Często przeplatamy jedne tytuły innymi, bo dziś mamy ochotę na to, a jutro na tamto. W dodatku coraz rzadziej udaje nam się uzyskać kompromis czytelniczy między Starszym, a Młodszym. O przemycaniu upodobań własnych Matka już dawno zapomniała - na szczęście nad gustem czytelniczym chłopców pracowałam od małego, więc nie muszę się bać ;). Gust jednak gustem, a zainteresowania - zainteresowaniami. Każdy z chłopców ma już swoje upodobania dokładnie sprecyzowane. Kiedy wieczorową porą zostajemy w domu we trójkę, Starszy woli poczytać sobie sam - najczęściej komiks lub ulubione czasopismo, czasem encyklopedię flag lub książki z otwieranymi okienkami od Olesiejuka (te chyba nigdy go nie znudzą) - niż słuchać pozycji wybranych przez brata. Tym razem było inaczej!

Odbierałam zdjęcia ze Sklepu na E, Którego Nazwy Nie Wypada Głośno Wymawiać (zamówienie jednorazowe, hurtowe - nagle postanowiłam, że wywołam wszystko to, co zalega na dysku). Korzystając z okazji postanowiłam zajrzeć na dziecięcy dział książkowy. Zwykle kupuję książki w pobliskiej małej księgarence, ale nie zawsze wszystko tam jest, a nawet gdy jest, często trudno to dostrzec upchane gęsto na półkach. Drugą opcją jest internet, ale - co tu dużo mówić - nie można tu książek podotykać, pooglądać i powąchać. Sklep na E, Którego Nazwy Nie Wypada Głośno Wymawiać był więc dla mnie prawdziwą ucztą. Mogłam się podelektować książkami w każdej postaci, a gdy skończyłam (a trwało to dłuuugo) okazało się, że są co najmniej dwa tytuły, które muszę mieć tu, teraz, zaraz. Takie, które jeszcze dziś chcę pokazać dzieciom, bo... bo TAK! Bo my książkoholicy tak już mamy i trudno tu pisać o jakichkolwiek racjonalnych przesłankach. Ot impuls, pchany znajomością dziecięcych upodobań. Tak do mego domu trafił komiks "Darth Vader i syn" z myślą o Starszym oraz książka zatytułowana "Bractwo-piractwo. Przygoda matematyczna." zakupiona dla Młodszego. O komiksie jeszcze Wam napiszę - tak, jak się spodziewałam, okazał się strzałem w dziesiątkę! Tymczasem jednak muszę oddać hołd książce autorstwa Natalii Usenko. 

Młodszy powiedział NIE! Według niego książka ma służyć do czytania, ma zwalniać umysł z logicznego myślenia i pozwolić mu pofantazjować. Szkoła to szkoła, obowiązek to obowiązek, a wieczorna lektura ma być przyjemnością. Oddał mi więc książkę informując, że słuchać jej nie będzie. Tytułem zainteresował się natomiast Starszy. Ciekawska bestia, która uwielbia wyzwania i chłonie wszelką wiedzę czerpiąc z tego olbrzymią przyjemność. Wstęp musiałam mu przeczytać jeszcze na placu zabaw (tam się spotkaliśmy pozakupowo). Co prawda nie wysłuchał go do końca, zwiedziony innymi przyjemnościami, ale wieczorem - kiedy zasiedliśmy do lektury - wiedział już, czego chce. Młodszy mył w tym czasie zęby, sumiennie nadstawiając ucha zza ściany, a gdy skończył, zamiast pobiec do Ojca, który czekał już z inną lektura, przyłączył się do nas. Po raz pierwszy od dawien dawna zasiedliśmy więc do dobranocnych czytajek we trójkę. 

Ach, cóż to jest za książka! Chciałoby się ją przeczytać jednym tchem. Natalia Usenko snuje opowieści o pirackich przygodach pewnej - zdawać by się mogło - zwyczajnej rodziny, która pewnego dnia znużona codziennością wypływa w morze na Morskiej Krowie ;) Ekipa to nie byle jaka. Jest w niej 100-letni pradziad Demencjusz o miłosnych zapędach młodzika, kapitan Barnaba - pomysłodawca całej wyprawy, były dyrektor banku, doskonale znający się na liczeniu, co przydatne w przypadku podsumowań zdobywanych skarbów, babka Piratka - smażąca naleśniki tonami, Mama i Tata - podróżujący samotnie (tak, tak, rodzicom także należy się czasem wypoczynek!), ciotka Palpitacja z fobią czystości odstraszającą jedynego w tych warunkach kandydata na męża (Robinsona, bo kogóż innego można by znaleźć na bezludnej wyspie przejętej przez piratów?) oraz dwójka dzieci - Fifinka i Kaperek. Do tego doliczyć należy mały zwierzyniec - ośmiorniczkę Zuzię, meduzę Gryzeldę i papuga Polinezjusza - oraz morską syrenę Irenę, zieloną niczym zombie (ot, dziecięce skojarzenie). Historię niecodziennego rodzinnego pomysłu poznajemy w rozleglejszym wstępie, by następnie przejść do krótkich, zabawnych historii - dzienników, opowieści i listów z podróży wysyłanych w butelce. Każda z nich wymaga od dziecka koncentracji i pewnych wyliczeń, przez co uczy nie tylko podstaw matematyki, ale i słuchania ze zrozumieniem. Raz zsumować musimy skarby lub jedzenie, innym razem przeliczamy syrenią cierpliwość. Okazuje się przy tym, że matematyka przydaje się w różnych okolicznościach życiowych. Po 1-2 rozdziałach, gdy dzieci zrozumieją o co w zabawie chodzi, zaczynają słuchać uważnie i czujnie, by nie przeoczyć momentu, w którym pojawi się wyliczanka (ja lekko pomagałam, zwalniając w tym miejscu nieco tempo czytania). Och, jakże zabawnie było obserwować chłopców w tym pełnym skupieniu. Na tym jednak nie koniec uroków tej książki. Każdemu rozdziałowi towarzyszą bowiem barwne ilustracje wykonane przez Elżbietę Kidacką. O, jakże dużo się na nich dzieje. Dzieciaki uwielbiają je dokładnie przeglądać, bo... diabeł tkwi w szczególe. Tu się coś ukryło, tam się coś schowało, a jeszcze gdzieś indziej ilustratorka przemyciła coś ciekawego. Grafikom nie brak poczucia humoru - zabawne postacie, nietypowe stworki, a wśród tego wszystkiego dodatkowo ukryte wyzwania, do których odsyła sąsiadujący z każdą przygodą wierszyk. Raz musimy dorysować słońce, ryby, kraby lub narysować coś po śladzie, innym razem podążamy labiryntem uciekając przed rekinem. Wszystko to zdecydowanie uatrakcyjnia i tak ciekawą już lekturę. Do tego stopnia, że dzieciaki chcą jeszcze i jeszcze. Z uśmiechem na ustach wykonują nawet takie zadania, do których zazwyczaj podchodzą sceptycznie. Jedyny minus książki jest taki, że... raz rozwiązana traci część ze swej użyteczności. Dlatego kredki i długopis polecam zastąpić miękkim ołówkiem, który - w razie czego - z łatwością zetrzemy. Papier, na którym wydrukowana została książka, bez problemu na to pozwala. Zatem, miłej lektury i zabawy! My już kilkukrotnie dopłynęliśmy do końca.


Bractwo-piractwo. Przygoda matematyczna. 
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Autor: Natalia Usenko
Ilustracje: Elżbieta Kidacka
oprawa twarda
Format: 205 x 260
Strony: 48
Wiek: 5+

Komentarze

Popularne posty