Rzepka - Julian Tuwim


Uwielbiam widok czytających dzieci. Cudne są te momenty, gdy wieczorem przez uchylone drzwi mogę podglądać zanurzonego w lekturze Starszego. Jadąc z nim metrem niejednokrotnie odrywam się od własnej książki, by poobserwować jego reakcje na poznawany tekst. A Młodszy - wspaniałe jest to jego zacięcie, ta chęć do czytania. Choćby padał z nóg, choćby nie miał już sił - prosi o jeszcze, bo przecież brat też nie skończył. Nic to jednak w porównaniu z widokiem próbującego czytać malucha. Nie 5-cio, 4, czy 3-latka, ale dziecięcia rocznego. Takiego, które może jeszcze nie wszystko rozumie, ale bacznie obserwuje i naśladuje. Ty czytasz, "czyta" i ono. Do książek od małego zapędy przejawiali Starszy, Średni i Młodszy, ale Najmłodsza... tak, Najmłodsza to najprawdziwszy małoletni mól książkowy.

Wchodzimy do restauracji. Kącik dla dzieci. Najmłodsza chwyta w dłoń autko. Przy stoliku starcza ono na 5 minut. Później się nudzi. Przynosimy jej książkę. Ta zajmuje ją do końca posiłku. Jest wertowana w każdą stronę, nawet nie wymaga rodzicielskiego czytania - choć, gdy rodzice widzą zainteresowanie dziecięcia, proponują oczywiście wspólną lekturę. A to tylko jeden spośród wielu przykładów, jakie mogłabym Wam przytoczyć.

Obserwując to czytelnicze zacięcie Najmłodszej, razem z Młodszym przygotowałam dla niej kilka książeczek z jego wczesnego dzieciństwa. Jak wyraźnie zaznaczył - do oddania! Sentymentalne to me dziecię. By więcej go nie drażnić, teraz sięgam po czytelnicze nowości. Jedną z nich była wydana przez Visart "Rzepka". Cóż, ja chyba także jestem nieco sentymentalna, bo to jeden z ulubionych wierszy mojego dzieciństwa. Od najmłodszych lat ciągnęłam rzepkę razem z dziadkiem, babcią, wnuczkiem, Mruczkiem i resztą zwierzęcej ekipy. Z pamięci cytowałam cały tekst, który - mimo upływu lat - stale mnie bawił. Z wiekiem odszedł nieco w zapomnienie. Niestety, gdy moje dzieci były małe, jakoś do mnie nie powrócił. Zaginął w tłumie innych, pięknie wydawanych tekstów. Do czasu. Przypomniała mi go wychowawczyni Młodszego, która na zakończenie roku zaprzęgła rodziców do odegrania wiersza przed dziecięcą publicznością. Spontanicznie, bez ćwiczeń. Wcześniej dowiedzieliśmy się tylko kto będzie kim. Mi w udziale przypadł dziadek. Ubrana w spodnie, koszulę, mężową marynarkę i kapelusz, z odbitym od pieczątki wąsem pod nosem wkroczyłam na scenę i... bawiłam się jak dziecko! Na nowo odkryłam urok tekstu i doceniłam tuwimowe poczucie humoru. Nie dziwcie się zatem, że później widząc na półce świeże jeszcze wydanie "Rzepki" - najzwyczajniej w świecie nie mogłam się mu oprzeć. A że wiersz opublikowany osobno, że na sztywnych stronach, że książka adresowana jest ewidentnie do najmłodszych, a moje dzieci już zdecydowanie z niej wyrosły - nic nie szkodzi, poczytam siostrzenicy. Razem z nią będę pocić się, sapać i stękać srogo - tak długo, aż wszyscy na siebie poupadają, a my będziemy śmiać się w głos obserwując zabawne ilustracje wykonane przez Emilię Dziubak. Znacie Emilię? Stworzyła piękne grafiki do Pożyczalskich oraz zilustrowała wiele, wiele innych wspaniałych książek. Jeśli jesteście ciekawi jej twórczości, możecie podglądać ją na prowadzonym przez nią blogu - emiis. Tylko nie przepadnijcie! Znajdziecie tam także grafiki z "Rzepki". Nie spodziewajcie się tylko tradycyjnych ogrodowych obrazków. "Rzepka" Emilii to dziecięcy teatr. Scena, na której bardzo dużo się dzieje. Malownicze maluchy (choć charakterystyczne dla twórczości autorki, w owocowych strojach przypominają mi nieco figurki Sonny Angel) poprzebierane zostały za owoce, warzywa, drzewa, krzewy, zwierzęta, no i oczywiście - za bohaterów wiersza. Jedne odgrywają tekst, inne stanowią dla niego tylko tło - jak truskawki, marchewki czy biedronki. Z nieco starszym maluchem możemy więc pobawić się w odgadywanie - kto jest kim. Grafiki są proste, ale ciekawe. Zdecydowanie zabawne - jak czytająca gazetę rzepka, ale ich kolorystyka trochę smutna. Zieleń znajdujących się w tle drzew trochę przytłacza resztę. Niemniej koncepcja całości podoba mi się. Jest niejako zaproszeniem do wspólnej scenicznej zabawy i inspiracją do tego, jak można by ją zrealizować. Dlatego książkę tę widziałabym na każdej przedszkolnej półce. Dzięki sztywnym stronom będą mogły oglądać je kolejne grupy dzieci, a nauczycielkom przypomni ona, że nie trzeba szukać wyszukanych przedszkolnych scenariuszy. Czasem wystarczy sięgnąć do klasyki.

 


Rzepka
Wydawnictwo: Visart
Autor: Julian Tuwim
Ilustracje: Emilia Dziubak
oprawa twarda, twarde strony
Format: 190 x 135
Strony:16
Wiek: 1+

Komentarze

  1. Ale fajne! My ostatnio chętnie czytamy rymowane dzieła, więc zaraz poszukam na necie "Rzepki".
    A dzięcię moje od małego przejawia chęć do czytania i zupełnie tak jak u Ciebie, jedynie książeczka była w stanie przykuć jej uwagę na dłużej jak była mniejsza. teraz ma lat prawie, że 3 i największym problemem jest to, że "nie ma co citać" (a półki pełne).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)

Popularne posty