Longin. Tu byłem. - Marcin Prokop

Gdzie diabeł nie może, tam Longina pośle. Tak pokrótce można by określić młodzieńcze przygody Marcina Prokopa. Tak, tak, Longin powrócił (BYŁ JUŻ TU => KLIK KLIK). A jeśli zdążyliście się stęsknić za wakacjami, koniecznie sięgnijcie po nowy tom przygód tego niepokornego chłopaka. Dzięki kolejnej książce dorośli znów mają okazję do odbycia sentymentalnej podróży w przeszłość, a dzieci do poznania realiów życia charakterystycznych dla czasów rodzicielskiej młodości. Górnolotnie można by rzec, że Prokop zbliża pokolenia. 

Mówią, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Czy dotyczy to także Longina? Po jego koszmarnym zachowaniu w tomie 1, przychodzi czas na odwilż. Bo czymże jest wycinanie scyzorykiem sławetnego hasła naszej młodości  - TU BYŁEM - choćby i na Wieży Eiffla, czymże jest hartowanie brata zakończone zapaleniem płuc, czy wreszcie potajemne popalanie papierosów, przy próbie wysadzenia szkoły w powietrze? Zdawać by się mogło, że to... pikuś (tudzież Pan Pikuś, jak zwykła mówić swego czasu pewna reklama). Tak, tak, a mimo to Longin potrafi nas jeszcze zaskoczyć. Co ciekawe - pozytywnie. Widocznie wakacyjny wypoczynek dobrze mu służy. Nasz bohater znajduje bowiem czas nie tylko na rozwinięcie swej biznesowej smykałki (ma ją do dziś), ale także na pierwszą miłość. Uwaga, Longin będzie się całował! A może nie? Sami przekonajcie się, co z tego szczenięcego zauroczenia wyjdzie. I pokażcie dzieciom, jak wyglądała pierwsza miłość w czasach dinozaurów. Ups, przepraszam... miałam na myśli czasy młodości ich rodziców, czyli moje, a może i Wasze, Kochani Staruszkowie. Jeśli pamiętacie jeszcze tego smutnego pana w czarnych okularach, częste przerwy w dostawach prądu, Pewex, kapsle czy Pana Samochodzika - koniecznie sięgnijcie po tę książkę i poczytajcie ją z dziećmi. Pokażcie im, że Wy też kiedyś byliście młodzi i daleko Wam było do ikon zdrowego rozsądku. Porozmawiajcie o Waszych wpadkach, a od razu wydacie się dzieciom bliżsi. Tylko nie mówcie, że Wam się one nigdy nie przytrafiały. Każdy ma coś na swym młodzieńczym sumieniu. Ja sama mogłabym Wam opowiedzieć o tym, jak... nie, tę opowieść zostawię dla własnych dzieci. 

Książka Marcina Prokopa wpisuje się w nurt wspomnień PRL-owskich. Nie myślcie jednak, że Longin będzie rozprawiał o polityce. Nic z tych rzeczy. To zabawne i dynamicznie podane przygody młodego chłopca, który żył w czasach nieco innych niż nasze dzieci. Nie martwcie się, że przy lekturze jakieś tematy mogą być dla współczesnych dziecięcych czytelników zbyt odległe, czy niejasne. Autor pomyślał i o tym, zamieszczając na końcu książki specjalny słowniczek. Sięgamy do niego, gdy w tekście głównym znajdujemy wyboldowany (znaczy - pogrubioną czcionką pisany) zwrot. Całość - jak w poprzednim tomie - zilustrowana została zabawnymi czarno-białym grafikami bardzo przeze mnie lubianej Joanny Rusinek. Dzięki nim przekonać się możecie m.in. jak wyglądał dom Longina w czasie przerwy w dostawie prądu. Autorce grafik zdecydowanie nie brakuje fantazji!

  Longin. Tu byłem.
Wydawnictwo: Znak
Autor: Marcin Prokop
Ilustracje: Joanna Rusinek
Oprawa twarda
Format: 210 x 135
Strony: 120
Wiek: 7+
 
 

Komentarze

Popularne posty