Franek Einstein - Jon Scieszka

Wczoraj ze Starszym byliśmy na pewnym - dość niestandardowym - badaniu. Dlaczego o tym piszę? Bo badanie to doskonale oddało charakter mojego syna. Moje ukochane dziecię, zamiast skupić się na poleceniach, najpierw zaczęło przeprowadzać przegląd sprzętu i dopytywać o zasady jego funkcjonowania, a później zerkać nad głową Pani, by dowiedzieć się w jaki sposób dokonuje ona analizy danych. Cóż, muszę przyznać, że gdy chodzi o kwestie techniczne i naukowe, moje dziecko jest wyjątkowo ciekawskie, co - nie ukrywam - bardzo mnie cieszy. Dlatego, gdy po raz pierwszy ujrzałam Franka Einsteina pomyślałam, że chłopcy mogliby się zaprzyjaźnić. 

Kiedy książka trafiła do naszego domu - zaiskrzyło. Znam już trochę swojego syna - wiedziałam, że nie może być inaczej. Bo jak tu, czując pociąg do nauki, oprzeć się takiemu bohaterowi. Franek Einstain to chłopiec, który z zapałem oddaje się pracom konstrukcyjno-naukowym. Obserwuje świat, bada go, zadaje sobie pytania o istotę jego funkcjonowania (materialną, nie duchową) i tworzy. Stąd zapewne wzięło się jego imię. Autor nawiązuje nim do dwóch postaci. Pierwsza to Albert Einstein - fizyk, twórca teorii względności (i jeszcze paru innych). Druga - fikcyjna - to Frankenstein. Książkowy naukowiec, który - próbując rozwikłać istotę śmierci - tworzy ożywionego człowieka-monstrum. Frankowi także - w mrocznych warsztatowych warunkach - udaje się powołać do życia... coś. Tyle, że nie jest to ani człowiek, ani potwór, lecz niezwykle inteligentny robot, a w zasadzie dwa roboty - Klink i Klank. Autokonstrukty. Franek skonstruował ich sztuczną inteligencję, a one - wykorzystując ją - zbudowały się same. Brzmi ciekawie, prawda? A to dopiero początek przygody. Bo nasza ekipa - wspierana przez Watsona (nieprzypadkowe imię dla przyjaciela i pomocnika) - staje przed nie lada wyzwaniem. Otóż Franek chce zdobyć nagrodę naukową. Jest ona o tyle cenna, że może pomóc uratować ukochany warsztat dziadka, a przy tym ulubione miejsce eksperymentów wnuka. Nie będzie łatwo! Nie tylko dlatego, że skonstruowanie silnika antymaterialnego to niezwykle trudna sprawa (przy tym budząca zastrzeżenia natury moralnej). Na drodze przyjaciół i robotów staje jeszcze Tobiasz Edison i jego 'migający' szympans. 

Historia to zabawna, ciekawa, trzymająca w napięciu, a przy tym - edukacyjna. Tak, tak, i to przez duże E. Dzięki niej poznajemy - czasem, zdawałoby się, niezwykle skomplikowane zagadnienia z zakresu fizyki. Już widzę Wasze miny. Nie bójcie się! Autor stara się wszystko wytłumaczyć tak, żeby młody czytelnik nie miał problemu ze zrozumieniem. A jeśli nawet coś jest niejasne (a będzie, będzie!), nie przeszkadza to w odbiorze lektury jako całości. Co więcej, dziecko osłuchuje się z pewnymi kwestiami, dopytuje o nie (Wujek Google może okazać się przydatny), a gdy pojawią się one w szkole - nie będą już 'czarną magią'. Dlatego książkę polecam. My czytaliśmy ją razem, by na ewentualne trudności znajdować szybko remedium. Lekturze przysłuchiwał się też młodszy syn. I choć nie ma on takiego zacięcia do wszelkiego rodzaju ciekawostek jak brat, to książka też mu się spodobała. Dlatego po tomie pierwszym - sięgnęliśmy zaraz po drugi, a później trzeci. Skonstruowane zostały one na podobnej zasadzie. Naukowe kwestie przemycane są w przygodowej, rzec można - sensacyjnej, opowieści. Każdemu tomowi towarzyszy inny motyw przewodni. Rozpoczynamy od materii, przez energię, człowieka, życie, ziemię, aż do wszechświata. Jak więc widzicie, tom trzeci nie jest ostatnim, a przed nami jeszcze trochę czytania. A jeśli i Wy chcielibyście wiedzieć czym jest 'elektryczny palec" Nikoli Tesli i jak funkcjonuje człowiek, koniecznie sięgnijcie po serię Jona Scieszki. Tylko uważajcie - przebiegły Tobiasz Edison czai się wszędzie!









Franek Einstein i silnik antymateriany
Franek Einstein i elektryczny palec
Franek Einstein i TurboMózg
Wydawnictwo: Wilga
Autor: Jon Scieszka
Ilusracje: Brian Biggs
oprawa miękka
Format: 123 x 194
Strony: 192
Wiek: 9+

Komentarze

Popularne posty