Lektury nie muszą być nudne - "Skrzynia Władcy Piorunów" Marcin Kozioł


Jeśli recenzję zacznę od słowa "lektura" z całą pewnością w Waszych umysłach nie wywołam pozytywnych skojarzeń. Do czytania zniechęca już sam obowiązek, a i lista lektur - cóż, chociaż jest co jakiś czas "odmieniana", pozostawia wiele do życzenia. Ot, choćby taki "Pan Tadeusz", którego fragmenty w tym roku znalazły się wśród pozycji obowiązkowych dla klas... IV! Mnie wychodziły one bokiem w klasie VIII, już dziś współczuję więc mojemu synowi.* Na szczęście czasem i na liście lektur trafiają się perełki. Nie chodzi mi o książki super-ambitne, pisane ośmiozgłoskowcem przez wielkich Polaków (tudzież wielkich obywateli państw innych). Chodzi mi o książki współczesne - docierające do młodego odbiorcy, pokazujące dzisiejsze problemy, uczące poprawności językowej według aktualnych polonistycznych standardów, otwierające dzieci na nowe gatunki (jak choćby niedoceniany dotąd komiks), zachęcające do podejmowania dalszych - ba, czasem nie tylko literackich - wyzwań. Cieszę się więc, że na liście lektur są dziś także: "Kajko i Kokosz.", "Magiczne drzewo", "Felix, Net i Nika..." czy też "Skrzynia władcy piorunów", którą ostatnio z przyjemnością pochłonęliśmy (choć to lektura dla klasy VI).

Książka Marcina Kozioła to wciągająca sensacyjno-detektywistyczna powieść z historyczno-naukowym tłem. Jej bohaterowie (Tom, jego przyjaciółka - niepełnosprawna, poruszająca się na wózku Julia i jej labrador - Spajk) z dnia na dzień, niespodziewanie wplątani zostają w kryminalną aferę. Jak? Odkrywając, że ojciec chłopca zaginął w tajemniczych okolicznościach. Zostawił po sobie tylko krótki list. Jak się później okaże - nie jeden. Dzieciaki ruszają ich śladem, mając na karku tajemniczych porywaczy, którzy szukają teraz i Toma. Wszystko to za sprawą... Nikoli Tesli. Co pochodzący z Serbii i dawno już nieżyjący wynalazca może mieć wspólnego z rodziną chłopca? Cóż, w tym miejscu pozwolę sobie odesłać Was do samodzielnej lektury. Sensacja ma to do siebie, że dobrze się ją czyta, gdy nie znamy zawczasu zbyt wielu szczegółów. 

Spodobała mi się ta książka. Tak, wiecie już, że jestem miłośniczką sensacji i swe literackie sympatie z przyjemnością przelewam na dzieci. Chłopcy nie protestują. Od małego obcują z tym gatunkiem i - zdaje się, że podobnie jak ja i ich ojciec - już go zdążyli polubić. Zresztą, detektywistyczne wyzwania mają to do siebie, że... wciągają. Po przeczytaniu kilku stron od dobrej śledczej lektury trudno się oderwać. Dlatego - jeśli chcecie, by Wasze dzieci polubiły czytanie - koniecznie zapoznajcie je z tym gatunkiem. Tylko w dobrym wydaniu! Takim, jak książka Marcina Kozioła. Tę, po przebrnięciu wprowadzenia, czyta się jednym tchem. Autor doskonale wie, do jakiego odbiorcy (młodsze nastolatki) kieruje swą treść. Nie znajdziecie tu zbytnich uproszczeń, ale też ulicami nie leje się krew (no, może trochę). Nie ma wielkich zwrotów akcji, ale jest dynamika i dobrze skonstruowana zagadka. Zastanawiamy się, kto jest dobry, a kto jest zły. Komu można zaufać, a komu nie. No i dokąd zaprowadzą nas listy?

Obok atrakcyjnego z nastoletniego punktu widzenia wątku, mamy też odrobinę historii i nauki. Bocznym torem autor wprowadza nam bowiem postać Nikoli Tesli. Wybitnego odkrywcy, znanego także jako Władca Piorunów. Skąd ów przydomek? Cóż, Nikola dużo eksperymentował z prądem, a mimo to dożył prawie 90 lat. Niektórzy mieli go wręcz za magika. A to nie koniec jego niezwykłej biografii, teraz... uwaga! Facet na swym koncie miał prawie 300 patentów, które chroniły 125 wynalazków w 26 krajach!!!** Robi wrażenie, prawda? Część z jego konstrukcji z pewnością nie jest Wam obca - silnik elektryczny, prądnica prądu przemiennego, dynamo rowerowe, bateria słoneczna (tak, powstała już wtedy). Ale, czy wiecie, że Tesla wymyślił też radio? Powszechnie za jego twórcę uważa się Guglielmo Marconiego, który jako pierwszy zgłosił patent, ale pośmiertnie prawa do wynalazku wróciły do Tesli. Praca Marconiego była bowiem oparta na jego naukowym dorobku. Ciekawe, prawda? Równie ciekawy jest sposób, w jaki Marcin Kozioł wprowadza postać Tesli do książki. To osobna, surrealistyczna wręcz opowieść, która z czasem łączy się ze współczesnym wątkiem. 

Mało? To skupmy się jeszcze na wątkach pobocznych. Co my tu mamy? Po pierwsze, jest niepełnosprawna Julia. Na początku książki autor skupia się na tej postaci. Przybliża nam ją i jej codzienne problemy. Później nikną one nieco w toku akcji. Owszem, wiemy, że Julka nie wszędzie dotrze, ale autor wykorzystuje inne jej umiejętności i zalety. Pokazuje, że mimo swej niepełnosprawności, jest człowiekiem takim jak my, pełnosprawni. Oswaja w ten sposób młodych czytelników z trudnym może nieco, ale ważnym tematem. Julia jest nie tylko detektywem i oddanym przyjacielem, ale... potrafi też kochać. Właśnie, w książce znajdziemy także wątek miłosny. Słabo rozwinięty, ale oddany z wyczuciem. W dodatku będzie miał on wpływ na ostateczny przebieg akcji. Wreszcie - rzecz trzecia, a choć ostatnia, nie najmniej ważna - jest pies. Ba, nawet psy. Skupmy się jednak na Spajku. Autor ukazuje go jako przyjaciela, pomocnika, doradcę. Istotę myślącą i oddaną. Znów - jak w przypadku Julki - uwrażliwia czytelnika. Uczy go, jak być lepszym człowiekiem. Może dzięki lekturom takim jak ta, młodzi czytelnicy spojrzą inaczej na zwierzęta. Może wyrośnie z nich pokolenie, które już nigdy nie porzuci psa przy drodze. Temu kibicuję, na to całym sercem liczę...

I jak, Kochani? Współczesne lektury mogą zaskoczyć? Wciągnąć, nauczyć, rozprawić się z dzisiejszymi bolączkami. Powrót do literackiej przeszłości, owszem, jest bardzo potrzebny. Niech będzie on jednak mocniej przemyślany. By to co współczesne i dobre, zgrabnie połączyć z tym, co uznane już za wielkie i znaczące.

* Wszystkich, którzy pragną bronić "Pana Tadeusza" jako dzieła wybitnego, wszem i wobec informuję, że jestem w pełni świadoma wartości tego utworu, ale... litości, nie na tym poziomie! Sprawmy, by dzieci chciały i lubiły czytać. Wówczas w przyszłości nie będą miały problemów z sięganiem po książki wybitne. Mnie nikt nie zmuszał do przeczytania "Quo Vadis", czy "Sonaty Kreutzerowskiej", a "Mistrza i Małgorzatę" przeczytałam jako lekturę w szkole średniej, kiedy miałam już pewne tło historyczne, które pozwoliło mi tę książkę zrozumieć na wielu płaszczyznach. Nie tylko jako bajkową, abstrakcyjną miejscami opowieść. Z "Panem Tadeuszem" jest podobnie. By dostrzec w nim coś więcej niż tylko napisany jakimś old-schoolowym i niezrozumiałym językiem tekst, trzeba czasu i dodatkowej wiedzy. Historycznego tła, zrozumienia polonistycznych podstaw.  

** Dane za Wikipedią. 




Skrzynia Władcy Piorunów.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Autor:  Marcin Kozioł
oprawa miękka
Format: 140 x 205
Strony: 248
Wiek: 10+

Komentarze

Popularne posty