ZwierzoChłopiec. Dzikie życie Malcolma. - David Baddiel


Są książki, które czytamy razem, choć chłopaki dawno już zaczęli czytać samodzielnie. Są też takie, które czytają sami. Nie, nie mam na myśli lektur szkolnych, a co najmniej - nie wszystkie (żeby nie zniechęcić ich do książek - co nudniejsze czytam im ja, a - gdy uznaję którąś za strrrasznie nudą, wysługuję się audiobookami, jak w przypadku "W pustyni i w puszczy"). Do samodzielnej lektury chłopcy wybierają najczęściej te tytuły, które najbardziej przypadną im do gustu. Mama ma czas na czytanie tylko wieczorami (i czasem w weekendy), a samemu - można czytać o każdej porze, dzięki czemu książki pochłania się szybciej. Tymczasem wiadomym jest, że jak coś wciąga, trudno się od tego oderwać, a jak już się człowiek oderwie, to marzy o tym, by jak najszybciej do czytania wrócić. Lepiej więc poczytać samemu! Starszy w ten sposób pochłonął całą serię "Spirit Animals" i jej kontynuację "Upadek Bestii". Młodszy upodobał sobie książki Davida Baddiela - brytyjskiego komika. 

"ZwierzoChłopiec" to historia Malcolma. Chłopca, który nie lubi zwierząt. Nie bez powodu. Swego czasu spotkała go przykra przygoda w zoo. Jaka? Nie zdradzę - warto przeczytać samemu! Problem w tym, że rodzina Malcolma kocha zwierzaki. W domu mają prawdziwe mini-zoo, a gdyby gdzieś w okolicy znalazł się słoń - też z pewnością by go przygarnęli. Co gorsza, w dniu urodzin Malcolm zamiast wymarzonego prezentu dostaje... tak, kolejne zwierzę! A oprócz tego, pokarm dla nowego pupila, jeszcze więcej pokarmu dla nowego pupila i... maskotkę z twarzą nowego pupila. Czy można być bardziej nieszczęśliwym? Na szczęście, wśród prezentów jest jeszcze jeden. I to właśnie ów prezent odmieni życie naszego bohatera. 

"ZwierzoChłopiec" to książka idealna dla młodych czytelników. Duża czcionka, lekki i zabawny tekst. Tak, David Baddiel nawet jako autor nie wychodzi z roli komika. Dzięki niemu możemy spojrzeć z przymrużeniem oka na wiele różnych kwestii m.in. na relacje rodzinne. Autor jest też dobrym obserwatorem. Łatwo wczuwa się w dziecięcy świat, przejmuje charakterystyczne dla danej grupy słownictwo, a dzięki dużej liczbie dialogów sprawia, że książka jest dynamiczna i lekkostrawna. Nie ma tu długich, nudnych opisów, a charakter poszczególnych postaci podkreślają ironiczne zwroty pozostałych bohaterów. Tak, młody czytelnik musi rozumieć, czym jest ironia, by właściwie odebrać tę książkę. W przypadku mojego 9-latka nie było z tym problemu. Tak, Młodszy uwielbia tę książkę i chętnie do niej wraca, czego najlepszym dowodem jest poprzecierana miejscami okładka.

Na co, po lekturze książki, zwrócił uwagę mój syn? Na ciekawą historię i zabawne ilustracje. Możecie się im przyjrzeć na zdjęciach zamieszczonych poniżej. Powiedzcie, czy nie wzbudzają waszej sympatii, nie wywołują uśmiechu na ustach? Nie bez powodu Jim Field, ich autor, został swego czasu uhonorowany nagrodą Roald Dahle Funny Prize. 

Ach, bym zapomniała - jest jeszcze jedna rzecz, o której wspomniał Młodszy. Bardzo mu się spodobało, że w książce pojawili się bohaterowie, których poznał w czytanym wcześniej "Magicznym kontrolerze" (innej książce Baddiela). Nie martwcie się jednak, znajomość tej pozycji nie jest wymagana, by zasiąść do "Zwierzochłopca", choć tę lekturę także Wam polecam. Ale o tym już następnym razem... 





ZwierzoChłopiec. Dzikie życie Malcolma.
Wydawnictwo: Lemoniada.pl
Tekst: David Baddiel
Grafika: Jim Field
Oprawa półtwarda
Strony: 368
Wiek: 7+

Komentarze

Popularne posty