Warszawskie Targi Książki 2018


Warszawskie Targi Książki są dla nas prawdziwym świętem. Starszy już na dwa miesiące przed dopytywał - "Mamo, kiedy?" - nie mogąc się doczekać. Tak, bo wizyta na Stadionie Narodowym to taki nasz prywatny Dzień Dziecka. Wypełniony spotkaniami z autorami, warsztatami, grami, zabawami i uzupełniony zakupo-prezentami, które można samemu sobie wybrać. Przede wszystkim jednak jest to NASZ DZIEŃ. Spędzony razem, bez szkoły, nerwów, pogoni, za to w dobrym towarzystwie na radosnej zabawie, która trwa do późnego wieczora. Nawet, gdy Targi się już skończą....
 
Statystyki robią wrażenie. Blisko 800 wystawców z 32 krajów świata, 1000 twórców, 1500 wydarzeń. I choć to nie największe targi książki w Europie, to w naszym kraju nie mają sobie równych! Tradycyjnym targom towarzyszą tu spotkania z autorami, debaty, konferencje, warsztaty, lekcje literatury i historii, wydarzenia artystyczno-literackie, nagrody branżowe, konkursy, wystawy. Każdy miłośnik słowa drukowanego znajdzie tu coś dla siebie. I ten duży, i ten mały. 

Dla nas to okazja do przyjrzenia się wydawniczym nowościom. Wiecie, że kochamy książki. Niestety, na księgarskich półkach nie znajdziemy ich wszystkich (chyba, że będziemy podróżowali od księgarni do księgarni), a internet to nie to samo. Książkę trzeba dotknąć i powąchać, obejrzeć druk i ilustracje, wysłuchać autorskiej, wydawniczej lub - tak, wiem co mówię - lekarskiej rekomendacji! Dopiero wówczas jest się pewnym, że to właśnie to i nic innego!  Oczywiście w ten sposób trafiają do naszego domu nie tylko książki ambitne, ale także te tworzone na bazie filmów, czy gier. Przymykam na to oko. W naszej biblioteczce jest wiele wartościowych pozycji. Te nawiązujące do pop-kultury są formą odskoczni. Zresztą, jak już wielokrotnie wspominałam, wolę, gdy chłopcy czytają o grach, niż w nie grają. Ot, takie mniejsze zło... 

Co znalazło się w naszym tegorocznym koszyku? Przede wszystkim - to było najważniejsze! - pozycje przepisane chłopakom przez Panią Doktor z Ostrego Dyżuru Literackiego. Oj, ta Pani Doktor nie miała łatwego zadania. To czytali, tamto czytali... co by tu im przepisać? Gdy już udało się skrobnąć receptę dla Starszego, okazało się, że jest jeszcze Młodszy i poszukiwania odpowiednich tytułów trzeba było zacząć od nowa :) Na szczęście lekarstwa udało się dobrać. I to dość trafnie, czego dowiódł już wieczór tego samego dnia. Zanurzeni w książkach chłopcy, nie chcieli gasić światła, by pójść spać. 

Co zatem znalazło się na naszych receptach? Dla Starszego "Felix, Net i Nika". Tak, jeszcze nie miał okazji, ale już nadrabia zaległości. Dla Młodszego - "Antykwariat pod Błękitnym Lustrem". Dla obydwu - kolejny tom "Kronik Archeo..." Tak, tę serię już znamy, ale za nami dopiero dwa tomy, a to oznacza, że czeka nas jeszcze sporo przygód. Już dziś mogę Wam z czystym sercem polecić te tytuły, choć pewnie wkrótce napiszę o nich coś więcej.  

Tyle jeśli chodzi o recepty, ale to oczywiście nie koniec naszych zakupów. Starszy uzupełnił swoje zapasy o "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć", komiks "Strażnicy Galaktyki. Kosmiczni Avengers." i "Naukę programowania z Minecraftem". 

Z naszym zamiłowaniem do piłki nożnej nie mogło też zabraknąć pozycji piłkarskich. Postawiliśmy na serię "Czytam sobie." i jej nowy tytuł "Lewy. Gola!". Ciekawi byliśmy także biografii Jakuba Błaszczykowskiego. Dla dzieci wybraliśmy ją z serii "Mistrzowie reprezentacji" wydanej przez Publicat. Dla siebie kupić muszę "Kubę" Małgorzaty Domagalik (Wyd. Foksal), bo to niezwykła postać opisana przez jedną z moich ulubionych publicystek. Na razie jednak książka ta nie zasiliła mej biblioteczki. Pojawiła się w niej za to publikacja poświęcona Realowi. "Real. Królewska drużyna" to książka długo przeze mnie wyczekiwana. Ciekawa jestem jak z niełatwą historią mojego ulubionego klubu rozprawił się Marcin Kalita. 

Dla siebie kupiłam także "Rodzeństwo bez rywalizacji". To poradnik autorek "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły". Jestem pod wrażeniem obu tych publikacji. To świetne pozycje, które pozwalają dotrzeć do dzieci i je lepiej zrozumieć. Ostrzegam jednak, porady szybko uciekają z głowy. Dlatego lekturę trzeba ponawiać co jakiś czas, ale... zdecydowanie warto!

Co jeszcze - dla najmłodszej książeczka z naklejkami. Moi chłopcy będąc w jej wieku uwielbiali manualne zajęcia, a wyklejanki w szczególności. Kupiłam więc błyszczącą "Princess Victorian", ale... się zawiodłam, bo naklejki odpadają :( Na szczęście Młoda dostała ode mnie jeszcze książkę z serii "Czytam sobie. Witajcie w Ponyville." Co prawda raczej jej sama nie przeczyta, ale i tak była zachwycona. Ulubione postacie i naklejki, czego chcieć więcej ;)

Nie poprzestaliśmy na książkach. Uzupełniliśmy też naszą kolekcję gier. Co prawda mamy już w domu około 50 pozycji o różnym stopniu trudności, ale... ciągle nam mało!!! Przywędrowały więc z targów "Diamenty" i kooperacyjny "Park dinozaurów" (podobno dla młodszych dzieci, ale chłopcy byli zachwyceni - rozegrali partyjkę już na targach, a w domu mogli grać nie tylko razem, ale i w towarzystwie Młodej, która chętnie spędza z nimi czas). Pojawiły się też "Angry Birds. Power cards". Na każdych targach chłopcy kupują sobie te karty w innej odmianie. Raz były to karty piłkarskie z Angry Birdsami, innym razem - z żółwiami Ninja. Mają do nich słabość. Gra na targach kosztuje 5 zł, a chłopcy później zabierają ją ze sobą wszędzie. Do szkoły, na wycieczki, rodzinne wyjazdy, do auta. To taki ich szybki sposób na nudę.

Zakupy, zakupami, ale w trakcie targów też dobrze się bawiliśmy. Odwiedziliśmy wiele stoisk z grami, gdzie chłopcy rozgrywali sobie partie przymierzając się do zakupów. Gościliśmy też na warsztatach komiksowych prowadzonych przez Berenikę Kołomycką. Warunki były trudne (więcej dzieci, niż miejsc), ale Pani Berenika podeszła do sprawy bardzo kreatywnie zamieniając krzesła w stoły :) Na stoisku Egmontu czekał na nas dom zagadek i otwieranie sejfów. Zrobiliśmy też całą sesję zdjęciową korzystając z różnego rodzaju targowych wystawek i plakatów. Chłopcy dali się zjeść dinozaurom i zamienili się w niemowlęta. Tak, to był zdecydowanie miły dzień! 

 


 

 

Komentarze

  1. Świetna relacja, w tym roku mnie nie było. A książkom dziecięcym się przyglądam, bo chrześniak mi już rośnie, pozdrawiam wieczornie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)

Popularne posty