Warszawskie Targi Książki


Warszawskie Targi Książki - największe czytelnicze święto w Polsce - trwa w tym roku od 23 do 26 maja. To okrągła, 10. edycja. Towarzyszy jej ponad 800 wystawców z 27 krajów, ponad 1030 twórców i 1500 wydarzeń - wystaw, konkursów, prezentacji, spotkań tematycznych i warsztatów dla dzieci. Jak co roku, na targach nie mogło zabraknąć i Czytajkowej ekipy.

Zwykle na Warszawskich Targach Książki pojawiał się ze mną Starszy. Uwielbia je! Zawsze już w styczniu dopytuje: "Kiedy?", "Czy to już?", "Długo jeszcze?" Niestety, w tym roku wyjechał na zieloną szkołę, ale w zastępstwie wysłał młodszego brata. Młodszy lubi zwiedzać w towarzystwie. Niby chciał pójść, ale cały czas szukał kolegów. Jak na złość, nawet kuzyn miał inne plany. Nie pozostało więc nic innego, jak udać się na Targi sam na sam z matką. Nuda? Nic bardziej mylnego! Na miejscu okazało się, że targi książki to nie wizyta w galerii handlowej. Targi to wydarzenie, któremu towarzyszy moc atrakcji. Tu nie sposób się nudzić!


Widzicie ten uśmiech? To stoisko Muzeum Sztuki Drukarskiej i Papiernictwa w Supraślu. Tu Młody poznawał historię druku i własnoręcznie wydrukował obrazek. Nie za darmo. Szkolenie kosztowało 10 zł. Nie było długie, ale przeprowadzane indywidualnie. Mój syn zapłacił za nie sam, a - na pamiątkę - dostał wydrukowaną grafikę, która posłużyła, jako piękny prezent na Dzień Matki. Wkrótce zawiśnie na ścianie i będzie fajnym wspomnieniem wspólnie spędzonych chwil. 


"Ostry dyżur literacki" to stoisko prowadzone przez portal czasdzieci.pl. Ze Starszym odwiedzamy je rokrocznie. Młodszy towarzyszył nam w ostatniej, 9. edycji Targów i z daleka poznał sympatyczną Panią Doktor, która w ubiegłym roku wypisała mu literacką receptę. Zasiadł w gabinecie i na wieść, że kocha książki detektywistyczne, zamiast recepty - dostał zaproszenie na odbywające się tuż obok warsztaty z Zofią Staniszewską zorganizowane wokół serii "Ignacy i Mela na tropie złodzieja". I choć zajęcia bardzo mu się spodobały, recepty nie odpuścił. Wrócił do punktu medycznego, by dowiedzieć się, jakie tym razem książki zaleci mu Pani Doktor. 


Targi Książki to przede wszystkim spotkania np. z książkowymi bohaterami. Czasem, wędrując wśród stoisk można zauważyć przebrane postacie (respect dla żółtego kurczaka, który w trakcie naszej jednej rundki wokół stadionu, zrobił swoje 4!), a czasem - kartonowe standy zapraszające do zdjęć. Poznajecie Kapitana Majtasa i Babcię Rabuś?

Bohaterowie to postacie mimo wszystko fikcyjne (nawet, gdy paradują wokół stadionu, wiadomo - są przebrane). Autorzy - to inna para kaloszy. Ci, są z krwi i kości! A spotkania z nimi bywają tak emocjonujące, że... można zapomnieć o uwiecznieniu ich na fotografii. Poważnie! Po wielu próbach, udało nam się wreszcie spotkać Marcina Szczygielskiego. Mamy nową książkę ("Leo i czerwony automat"), mamy autograf (dla brata), ale nie mamy zdjęcia! :(

A skoro mowa o książkach i autografach dla brata. W połowie targów okazało się, że Młodszy ma książki dla Starszego, ma książki dla taty, ale... nie ma nic dla siebie! Na szczęście szybko wyrównaliśmy proporcje.




Odwiedziny na stoiskach ulubionych wydawców to zawsze duża przyjemność. Tak duża, że z Targów trudno wyjść z pustymi rękoma. Młodego trochę to przerażało,bo jak to - dopiero godzina, a my nie zdążyliśmy przejść 1/3 stoisk. Okazało się jednak, że ta część targów może być także przyjemna. Kiedy odważył się podejść do stoisk, zapytać o książki dla siebie, porozmawiać z wystawcami - okazało się, że czas płynie szybciej.



Warszawskim Targom Książki towarzyszą imprezy cykliczne. Jedną z nich - zdecydowanie naszą ulubioną - jest "Komiksowa Warszawa". Specjalne stoiska komiksowe (z pozycjami dla dzieci, ale i - a może przede wszystkim - dla dorosłych), spotkania z autorami i ilustratorami, komiksowe wystawy. Tu zawsze dużo się dzieje!


Jaka jest ulubiona część targów w opinii moich dzieci? Stoiska z grami i specjalne planszówkowe strefy, na których można wypróbować wybrane gry. A wiecie, jak to się kończy? Tak, wróciliśmy do domu z dodatkiem do gry doskonale nam już znanej i przez chłopaków uwielbianej, czyli "Potworów z Tokio". Przydźwigaliśmy też wielkie pudło z grą "Fits". Sama nie wiem, czy decyzja o zakupie wyszła bardziej z inicjatywy Młodszego, czy mojej własnej, bo "Fits" to taka planszówkowa wersja "Tetrisa". Pamiętacie tę grę? Kiedy ją tylko zobaczyłam, sentyment wziął górę nad racjonalnym myśleniem. Tak, mieliśmy już wychodzić, bez wydawania kolejnych pieniędzy! No, ale Młodszy zasiadł do stołu i przepadł. Ograł dwóch dorosłych przeciwników, później przegrał z sympatyczną parką, a jeszcze później spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. Nie mogłam mu odmówić. Zwłaszcza, że znał już zasady, a ja - nie musiałam nawet czytać kolejnej instrukcji. Tak, to wartość dodana kupowania gier przy okazji targów, a ja bardzo ją sobie cenię!



PGE Narodowy jest atrakcją samą w sobie. I choć gościliśmy tu już wielokrotnie, zarowno widok z zewnątrz, jak i widok z trybun nigdy nas nie nudzą. Już nie możemy się doczekać kolejnych Targów! Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, za rok koniecznie tu zajrzyjcie!

Komentarze

Popularne posty