Zagadka dna morskiego, Zagadka hien cmentarnych - Jorn Lier Horst

Moja teściowa, miłośniczka książek sensacyjnych, znalazła pod choinką trójpak z książkami Jorna Liera Horsta. W wersji dla dorosłych, oczywiście. W jego skład weszły: "Jaskiniowiec", "Psy gończe" i "Poza sezonem". Kiedy rozmawiałam z nią miesiąc później nie mogła wyjść z zachwytu, twierdząc, że Horst okazał się - jej zdaniem - lepszy od Jo Nesbo. A Nesbo - po fazie fascynacji Lee Childem i Stiegiem Larssonem - był jej faworytem. Pomyślałam więc, pożyczę, ale okazało się, że książki żyją już drugim życiem, a do ich wypożyczenia ustawiła się niemała kolejka. 

Doskonale to rozumiem, bo choć Horsta w wersji dla dorosłych jeszcze nie czytałam, pisałam Wam już o serii dedykowanej młodszym czytelnikom - 12+ (KLIK KLIK). CLUE - jak zagadka, ale także jak inicjały głównych bohaterów: Cecili, Leo, Une i jej psa - Egona. Wciągające detektywistyczne opowieści, które - choć stanowią odrębne byty - łączą się też w pewną całość, którą - aż do tomu 4 - spina historia śmierci mamy Cecili. Co będzie dalej - zobaczymy!

Tymczasem - po wyjaśnieniu tajemniczego zgonu pewnego Duńczyka, którego ciało zostało wyrzucone przez morze w Zatoce Okrętów oraz po odnalezieniu drogocennego zegara maltańskiego - na młodych samozwańczych detektywów czekają kolejne dwie przygody. 

"Zagadka dna morskiego" zaczyna się i rozwija całkiem niewinnie. Niby coś wisi w powietrzu, niby coś się dzieje, ale nie od razu wiemy co. Cierpliwie, acz z niemałą dozą ciekawości (w końcu znamy już Horsta) podążamy śladem małoletnich bohaterów, którzy wkraczają tym razem na plan filmowy - jako jego gospodarze (sceny kręcone są oczywiście w Zatoce Okrętów), obserwatorzy, ale także jako statyści. Ginące przedmioty, dziwne zachowania podczas kręcenia filmu, obecność niecodziennych gości. Jak to wszystko ze sobą połączyć? I jak odnaleźć złoty środek? W końcu - jak twierdził Arystoteles - to dzięki niemu można osiągnąć szczęście. Tak oto Horst do swojego dzieła zaprasza kolejnego filozofa, poszerzając tym samym młodzieńczą wiedzę historyczną i mobilizując do rozmyślań egzystencjalnych. 

Tom trzeci - tradycyjnie już - kończy się wyciekiem informacji związanych z matką Cecylii. Czy jej śmierć była przypadkiem, czy też ktoś się do niej przyczynił? A jeśli tak, to kto? Kobieta zdaje się nie mieć wrogów, a śledczym zaczyna brakować pomysłów. Co prawda odkopują zeszłoroczne śledztwo, ale wciąż stoi ono w martwym  - dosłownie i w przenośni - punkcie. By ruszyć je naprzód, trzeba podążyć ku przeszłości, bo - w zgodzie ze słowami duńskiego filozofa Sorena Kierkegaarda - "Życie można zrozumieć, patrząc nań tylko wstecz. Żyć jednak trzeba naprzód." Tym razem jednak cofniemy się dużo dalej, bo Horst na matczynej historii oczywiście nie poprzestaje. "Zagadka hien cmentarnych" sięga czasów wojny, a czasem i jeszcze dalej. Dlaczego na starym cmentarzu ktoś nagle rozkopuje groby? Czy to duch pastora, tego który niegdyś - słysząc, że w pobliżu tonie okręt - zamiast ruszyć na pomoc, pobiegł do kościoła się modlić? Modlitwy na nic się nie zdały, ale dodatkowe ręce do pomocy mogłyby odmienić sytuację. Mogłyby, lecz czy by odmieniły? Trudno powiedzieć, dość, że strapioną duszę dylemat ów zatrzymał podobno na ziemi. Tylko dlaczego po latach miałaby się objawiać w taki dziwny sposób? Chyba, że historia Zatoki Okrętów kryje więcej tajemnic. Czy trójce przyjaciół i ich wiernemu towarzyszowi uda się je wyjaśnić? 

Tom czwarty, jak każdy poprzedni, kończy się zapowiedzią następnego. Oto wydawcy zdradzają pierwszy rozdział piątej części. To dobra wiadomość, bo możemy się spodziewać kontynuacji przygód Cecili, Leo, Une i Egona. Zła wiadomość jest jednak taka, że będziemy musieli na nią poczekać do 2017 r. Szkoda, bo książki Horsta są naprawdę wciągające. Ciekawa, za każdym razem inna, fabuła. Dynamiczni, odważni, kreatywni, nowocześni, a jednocześnie dobrze scharakteryzowani wewnętrznie bohaterowie. Śledztwa, choć na potrzeby młodego czytelnika uproszczone, nie unikające niebezpieczeństw i nieprzyjemnych, acz w dobrze skrojonej sensacji - niezbędnych, elementów jak akcje z bronią w ręku czy znalezione zwłoki. Podrzucanie okruszków, których śladem razem z bohaterami podążamy i skuteczne budowanie końcowego napięcia. No, ale także niepewność jutra z jaką zostawia nas każdorazowo autor. Tak i tym razem. Niepewność, z którą będziemy musieli przeżyć cały kolejny rok.

Zagadka dna morskiego
Zagadka hien cmentarnych
Wydawnictwo: Smak Słowa
Autor: Jorn Lier Horst
Oprawa miękka
Format: 125 x 200
Strony: 160
Wiek: 12+

Komentarze

  1. Horsta w wersji dla dzieci jeszcze nie znam. Czytałam tylko "Jaskiniowca" i wspominam dobrze. Córka lubi powieści detektywistyczne, więc może ją te tytuły zainteresują. Poszukam w bibliotece:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w jakim wieku córa?? Bo tytuły powyżej to 12+.

      Usuń
  2. Clue 1 i 2 mamy w ebookach, zaczynam się zastanawiać, czy nie kupić w papierze 3 i 4, bo póki co elektronicznie jeszcze nie ma. A mapa wygląda fajnie w papierowym wydaniu.
    Kiepsko z tym terminem wydawniczym. Tym bardziej, że jeśli czyta dziecko, to może się okazać, że za rok, za dwa wcale już nie będzie miało ochoty na następne części.
    Z dorosłych czytałam Poza sezonem i na pewno sięgnę po Psy gończe i Jaskinowca, chociaż nie mogę jeszcze powiedzieć, że Horsta zaliczę do ulubionych autorów kryminałów.
    Na pewno jest jednak jednym z ulubionych autorów mojego syna - Tiril i Oliver z serii wydawanej przez Media Rodzina przypadli mu do serca, do Clue musi chyba jednak dorosnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś do ebooka nie mogę się przekonać (pomimo prób). Nie pachnie papierem, nie szeleści jak papier, nie można go założyć ładną zakładką, no i po godzinach pracy monitorów mam tak dosyć, że książka jest miłą odskocznią. Ot, taki old-schoolowy dziwak ze mnie :)

      Horsta w wersji dla młodszych z chęcią przeczytamy. Muszę się za nim rozejrzeć, choć - przyznam szczerze - słabo do mnie przemawia tamtejsza grafika.

      Usuń
    2. Ja mojego Kindelka kocham miłością bezgraniczną, choć książki papierowe też uwielbiam.
      Dziecięce w większości mamy oczywiście tradycyjnie.
      Cóż poradzę, że mój syn nie poznał się na nagradzanych ilustracjach do książek Widmarka? :D

      Usuń
    3. Hahaha, ja też nie lubię wielu docenianych ilustratorów :) Nie chodziło mi absolutnie o wybitność ilustracji, bardziej o mój własny gust :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Znasz tę książkę? Lubisz ją? A może z jakichś względów Ci się nie spodobała? Podziel się ze mną swoją opinią, zostaw ślad. Niech wiem, że czytasz, że wracasz, że to co robię ma sens :)

Popularne posty