To i sio - Urszula Kozłowska

Uwielbiam wiersze Agnieszki Frączek. Zwłaszcza te łączące w sobie zabawną treść z wyzwaniami językowymi. Od "Strusia na cisie..." chłopaków zawsze trudno oderwać! Twórczość Urszuli Kozłowskiej zawarta w "To i sio" jest w tym względzie bardzo podobna. To także krótkie, przyjazne dzieciom utwory, wzbudzająca uśmiech treść i wyzwania językowe. Tak, tak... wyzwania, bowiem tomik ukazał się w serii "Tajemnice języka w wierszach i wierszykach".

Już po pierwszej lekturze książka przypadła do gustu moim dzieciom. I jednemu, i drugiemu. Chłopaki sypiają już razem, w jednym pokoju, ale wieczorną lekturę staramy się zawsze od siebie oddzielać, tak, by każdy z nich miał to, co lubi. Tata czyta Młodszemu, mama Starszemu lub odwrotnie (no, chyba, że akurat któregoś z rodziców nie ma). Tak było i tym razem. Dzieci wybrały sobie książeczki. Starszy - "Opowiadania wigilijne", "Miasteczko Mamoko" i "To i sio". Młodszy - "Babo chce", "Lalo gra na bębnie" i "Falę". Tyle samo pozycji, a mimo to tata skończył czytać wcześniej. Wówczas Młodszy wdrapał się na łóżko brata i podebrał mu ostatnią książeczkę. Starszy tylko łypnął na niego okiem, ale gdy skończyliśmy oglądać "Miasteczko Mamoko" upomniał się o swoje. I tu pojawił się problem, bo brat nie bardzo chciał książkę oddać. Ostatecznie zwolniliśmy tatę i książkę czytaliśmy razem. 

Jak pisze o swych utworach sama autorka: "raz w nich zgrzyta, raz skrzypi, innym znów razem szeleści..." Takie coś, musiało się spodobać Młodszemu. Do tego zabawna treść, czyli coś dla Starszego. W dodatku książeczka łączy w sobie przyjemne z pożytecznym. Jest wprost idealna dla starszych przedszkolaków, które uczą się prawidłowej wymowy, czy też zestawiania w rymy. Tych ostatnich w całym zbiorku nie brakuje. Znajdziemy tu tytułowe "To i sio", ale także wiele, wiele innych - "Por i tor", "Gość i ość", "Mól i sól", "Żuk i bruk". Zestawienia czasem bardzo absurdalne, w treści wierszy znajdują jednak swe uzasadnienie. 

Pani Urszula uczy i bawi, bawi i uczy. Sama chwytając zbiorek w dłoń, nie mogłam się już od niego oderwać, a na koniec dnia najlepsze - moim zdaniem - teksty zaserwowałam mężowi. Coś czuję, że nie raz jeszcze będziemy do nich powracać.
 
Na koniec dodam jeszcze, że poza treścią, warto też zwrócić uwagę na ilustracje. Po posiadanym przez nas klasycznym zbiorku "Idzie niebo..." wydanym przez Wilgę, w "To i sio" mamy dla odmiany wiele ciekawych, nowoczesnych obrazków. Tam, do wierszy Ewy Szelburg-Zarembiny, pasowała ta klasyka, tu jak znalazł jest ta nowoczesność. Grafiki połączone ze zdjęciami tworzą - jak dla mnie - pociągający wizualnie efekt. Czytam i oglądam, oglądam i czytam. Wam "To i sio" też polecam!

Komentarze

Popularne posty